- Mamo, wcale nie chodzi mi o to, że do mnie nie dzwoniłaś. Porównując to do tego, że nie wiedziałam o biologicznym ojcu, brak kontaktu z twojej strony jest niczym, nie mniej jednak wybaczam Ci to, bo już tego nie zmienisz. Tata nie żyje, a Troy'a nawet nie chcę poznać, tak, więc nie będę ignorować twoich telefonów, jeśli zadzwonisz, ale nie zmienisz mojej decyzji, co do tego, gdzie będę mieszkać. Czy to będzie w Anglii, Chinach czy Stanach Zjednoczonych. To moja decyzja. - zaczynałam się denerwować, ponieważ w mojej mamusi nagle obudził się jakiś "matczyny instynkt" i za wszelką cenę nie chciała pozwolić mi wyjechać. Byłam już wkurzona tą bezsensowną wymianą zdań i słówek "Jak to będzie za mną tęsknić", mimo, że dobrze wiedziałam, że wcale nie o to jej chodziło.
- Kathlee, ja cię nie proszę. Ja ci po prostu nie pozwalam! Chyba mam coś jeszcze do powiedzenia na ten temat skoro jestem twoją mamą!
- W czerwcu ci to nie przeszkadzało. - zauważyłam - i powtarzam ci kolejny raz, że to moja decyzja i to ja decyduję o tym, co będę robić w swoim życiu!
- Ale teraz jest sierpień! W czerwcu było inaczej! A poza tym, chciałabym cię uświadomić, że to, że masz na papierku napisane "18 lat" nie znaczy, że jesteś dorosła. Dopiero, kiedy zaczniesz sama na siebie zarabiać, będziesz miała rodzinę i się ustatkujesz możesz powiedzieć, że sama o sobie decydujesz! Na razie rządzę ja!
- Wcale nie chodzi ci o to, że będziesz za mną tęsknić czy o to, że się o mnie martwisz. Po prostu nie ma już taty, który zrobiłby ci obiady i pomagał. Boisz się zostać sama, ale wybacz, ja nie zamierzam tu mieszkać. Skąd możesz wiedzieć, że nie pracuję i na przykład jestem zaręczoną kobietą w ciąży? - matka zrobiła wielkie oczy - to był żart. - po części..., ale jednak - Nie rozmawiałyśmy od kilku miesięcy. Wszystko jeszcze załatwić.
- Tak ci do śmiechu? Na chwilę serce mi stanęło. Gdybyś na serio była zaręczona i do tego w ciąży, świadczyłoby to tylko i wyłącznie o twojej głupocie. Zepsułabyś sobie życie. Nie dopuściłabym do tego. W końcu jesteś moją córką i się o ciebie martwię. Oczywiście, że będę za tobą tęsknić. Zawsze tęskniłam.
- Czy ty mnie kiedykolwiek kochałaś mamo? Powiedziałaś mi to? Bo sobie nie przypominam! Czy zabrałaś mnie kiedyś do kina? To robił tata, kiedy ty byłaś z koleżankami...
- Nie podnoś na mnie głosu, bo naprawdę za dużo sobie pozwalasz! Jestem twoją matką i wydaje mi się, ze należy mi się, choć odrobinę szacunku. Oczywiście, że cię kocham.
- Nie używaj słów, których znaczenia nie rozumiesz.
- Nawet nie wiesz, jak matka kocha swoje dzieci.
- Skąd to możesz wiedzieć?! - krzyknęłam będąc już cała czerwona ze złości i pobiegłam na dół mijając na schodach zdziwionego Louis'a z kanapką w ręce. Zmarszczył brwi, ale wzruszył tylko ramionami i kontynuował swoją drogę na piętro. Ja za to spakowałam swoją torebkę i chwyciłam bluzę, po czym wyszłam z domu. Nigdzie się nie spieszyłam. Chciałam tylko odwiedzić Kamila i wyjaśnić kilka spraw. Niektórzy mogą uznać mnie za głupią, ale naprawdę planuję zamknąć pewien rozdział w moim życiu i ta rozmowa jest do tego niezbędna.
Na dworze zdążyło już zrobić się ciemno. Szłam chodnikiem, obserwując latarnie, które oświetlały drogę. Będąc pod blogiem, w którym mieszkał Kamil, przystanęłam na chwilę i głęboko odetchnęłam. Ostatni raz byłam tutaj w noc, kiedy wszystko się zmieniło. I właśnie, dlatego jestem tu z powrotem. Muszę zamknąć jeszcze jeden rozdział mojego pokręconego życia. Tym razem na dobre.
Nie wiedziałam czy wpisać dobrze mi znany kod i wejść bezpośrednio do środka, czy zadzwonić i uzyskać pozwolenie. Jednakże bałam się, że chłopak może mnie nie zaprosić, dlatego zrobiłam to sama i szybko cisnęłam dziewięcio-cyfrowy kod do klatki. Weszłam po schodach na pierwsze piętro i stojąc pod drzwiami zaczęłam wątpić w to, czy robię to, co powinnam. Dodatkowo bałam się po raz kolejny mu... przeszkodzę. Oczywiście po minutowej kłótni mojego wewnętrznego ja, zapukałam do drzwi. Nie czekałam długo. W drzwiach pojawił się blondyn bez koszulki z roztrzepanymi włosami na wszystkie strony świata. Chyba nie w porę...
- Przepraszam, nie chciałam ci przeszkodzić.
- Jestem sam, jeśli o to chodzi. Przyszłaś w jakiejś konkretnej sprawie, czy po prostu chcesz błagać o wybaczenie? - słysząc to wybuchnęłam nieopanowanym śmiechem. Czy on siebie słyszy? Co się z nim stało? Na samym początku naszej znajomości był inny. To nie w tym gościu się zakochałam... A może tylko mi się tak wydaję?
- Nie bądź śmieszny Kamil. Przyszłam wyjaśnić kilka spraw i już mnie nie ma. Mam wejść czy będziemy rozmawiać w progu?
- Och, gdzie moje maniery? Przepraszam damę. - przewrócił oczami. Boże święty i kochany! Powiedz mi, co mi się w nim podobało? - Rozgość się. Kawy? A nie... Pewnie teraz wolisz herbatę, skoro tak spodobało ci się w Anglii.
- Z tego, co wiem, to nie jest twoja sprawa, gdzie mieszkam. Jak każdego! Nie chcę nic do picia, nie zamierzam zająć ci dużo czasu.
- Oł! Widzę, że ktoś tu nie jest w humorze... Pewnie przed tą ciąże, wiadomo hormony buzują - niech on się zamknie, bo nie ręczę za siebie.
- Czy możesz mnie posłuchać. Pięć minut, a potem o mnie zapominasz, ja o tobie. - kiwnął głową i przewrócił oczami. Chciał wyglądać na znudzonego, ale zdradził go wzrok. Znałam go za dobrze, i wiedziałam, że w środku był ciekawy, co mam mu do powiedzenia. - Na wstępie chciałam zaznaczyć, że to na serio nie jest twoje dziecko, a Louis'owi po prostu powiedziałam pierwszą lepszą osobę, żeby się odczepił. Wypadło na ciebie bla bla bla. Nie wiem czy cię to interesuję czy coś, ale jakby coś to nie zawracaj sobie tym głowy, bo serio to nie twoja sprawka. Mówię tak dla jasności.
Chciałam cię tylko prosić, abyś nie kontaktował się ze mną w żaden sposób, mimo, że nie jesteś typem takiej osoby, ale na serio nie pisz do mnie i zapomnij okay? Dałeś mi do zrozumienia, że ten cały związek nic dla ciebie nie znaczył, ale chcę, żebyś wiedział, że dla mnie tak. Byłam szczęśliwa. Co prawda, trochę pociągnąłeś mnie na dół, ale dzięki temu się zmieniłam i teraz wydoroślałam, i teoretycznie też dzięki tobie wyjechałam z Polski. W każdym razie nie chcę mieć wrogów. Chcę stąd wyjechać jeszcze raz, ale tym razem, żegnając się. I nie zamierzam być twoją przyjaciółką, nawet nie wiem czy byś tego chciał. W każdym razie, hmmm, chciałam po prostu abyśmy zamknęli tamten rozdział życia i zapomnieli. Jeśli się kiedyś spotkamy, udawajmy, że się nie znamy okay? Zgadzasz się na to? - spojrzałam na niego. Przysłuchiwał się.
- Tak.
- Cieszę się. To ja już pójdę.
- Odprowadzę cię.
- Nie musisz. Wiem, gdzie są drzwi.
Zrobiłam kilka kroków, ale zatrzymałam się gwałtownie, ponieważ musiałam znać odpowiedź na jedno pytanie. Obróciłam się w jego stronę.
- Kamil?
- Hm?
- Czy ja kiedykolwiek coś dla ciebie znaczyłam?
- Kiedyś naprawdę cię kochałem. Przepraszam Kathlee. Wcale nie chciałem, żeby to tak wyszło.
- Wtedy mówiłeś coś innego.
- Wiem, ale w tamtym momencie chciałem się ciebie pozbyć. Kiedyś serio było fajnie. Ale miłość nie trwa wiecznie, wiesz o tym. - kiwnęłam głową.
- Pa Kamil - uśmiechnęłam się lekko
- Pa Kat. I powodzenia w życiu beze mnie. - na początku nie wiedziałam czy mówił to sarkastycznie, ale nie było w jego głosie nic dziwnego. On na serio się ze mną pożegnał wyłączając swoją chamską opcję. Cieszyłam się, bo właśnie tego chciałam. Pożegnać się w pokojowy sposób i zapomnieć. Zacząć od nowa z czystą kartką. Bez mojego starego życia, a Kamil był jego doskonałym dowodem. Podsumowując - nie ma jego, nie ma mojego starego życia.
- Kathlee -
- Londyn, Anglia -
W Londynie przywitała mnie deszczowa pogoda. Westchnęłam, bo nie ma mowy, żebym wyszła do miasta w taką pogodę. No cóż.. siła wyższa.
Na lotnisku z bagażami pomógł mi Louis. Przez budynek przeszliśmy szybko i sprawnie, pozasłaniani wszelkimi kapturami i okularami, aby nie zostać rozpoznanymi. Przy wyjściu czekał już na nas kierowca w czarnym audi. To znaczy na Lou, ale ja byłam z nim, więc teoretycznie na nas oboje. Na szczęście o dziesiątej rano nie było na drodze korków, więc w domu znaleźliśmy się po przeszło piętnastu minutach, co było rekordowym czasie przy podróży z jednej części Londynu, do drugiej. Jak się później okazało w domu nie było jeszcze nikogo, ponieważ reszta mieszkańców wracała z Ameryki dopiero wieczorem. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po powrocie, do jakby nie patrzeć, mojego domu, było rzucenie się na łóżko. Leżałam wpatrując się w biały sufit, przykryta niebieskim kocem i rozmyślałam. Doskonale pamiętałam, kiedy pierwszy raz przekroczyłam prób tego budynku, kiedy zobaczyłam ich wszystkich po raz pierwszy.
"Na kanapie siedziało czerech chłopaków.
- Cześć, jestem Kathlee.
- Cześć - odpowiedzieli chórem.
- Wiem, że nie jesteście do tego przyzwyczajeni, ale czy moglibyście się przedstawić, bo nie kojarzę, naszych imion...?"*
Zaśmiałam się na to wspomnienie, ale byłam również zdziwiona, że tak dokładnie to pamiętam. Byłam wtedy taka zagubiona. Nie mogłam się pogodzić z myślą, że jestem w obcym kraju z obcymi facetami, mimo, że większość dziewczyn dałoby się pokroić za możliwość mieszkania z One Direction. Tym czasem ja, nie znałam ich imion... Właśnie wtedy, na tym łóżku, wspominając, podjęłam, za pewne jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu. I mogę się oszukiwać, że tak nie jest, ale wiem, że w mojej naturze leży uciekanie od problemów. I wiem, że odziedziczyłam to po matce. Znowu ucieknę od problemu. Muszę się wyprowadzić. Po raz kolejny...
Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam nad sobą szczerzącą się twarz Niall'a. Musiałam zasnąć. Właściwie, która jest godzina? Nie chciałam wstawać, ale szczerze powiedziawszy, po kilkunastu sekundach blondyn zaczął mnie przerażać i dam sobie głowę uciąć, że też byście tak zareagowali, gdybyście zaraz po przebudzeniu zobaczyli TĄ minę Irlandczyka.
- Niall, wyjaśnisz mi, co wyprawiasz?
- Nic, po prostu się stęskniłem i chciałem sprawdzić, czy już czujesz się lepiej.
- Zapewniam cię, że ze mną wszystko w porządku, ale zastanawiam się nad tobą. Błagam cię, nie patrz się tak na mnie, bo serio zaczynam się ciebie bać.
- Ej?! Chcesz mnie zranić? Jestem straszny?
- Nie, Niall - westchnęłam - tylko trochę przerażający, ale tylko czasem. - uśmiechnęłam się i podniosłam z łózka, stawiając gołe stopy na zimnych panelach.
- Chcemy obejrzeć jakiś film. Przyjedziesz? - zapytał
- Za chwilę. Musze coś sprawdzić w internecie. Nie czekajcie na mnie.
- Okay - blondyn przytaknął i wyszedł z mojego pokoju, a za chwilę mogłam usłyszeć jak chłopak skacze na schodach. Dorosły dzieciak...
Usiadłam przy biurku i odpaliłam swojego laptopa. Sprawdziłam swoją pocztę, ale nic nie przykuło mojej uwagi. Same reklamy, albo powiadomienia z Facebook'a. Zjechałam jeszcze trochę na dół i przez przypadek kliknęłam na jedną z wiadomości z jakiegoś serwisu plotkarskiego. Już chciałam cofnąć stronę, ale duży nagłówek, zapisany pogrubioną czcionką przykuł moją uwagę.
"Harry Styles i Kendall Jenner na romantycznej kolacji w włoskiej restauracji w Los Angeles"
oczywiście czytałam dalej.
"Nasi reporterzy potwierdzają, że widzieli parę na kolacji w jednej z włoskich restauracji w centrum Los Angeles. Świadkowie donoszą, że obydwoje nie szczędzili sobie czułości i byli zbyt zajęci sobą, aby zauważyć fotoreporterów. Czyżby szykował się kolejny romans? Wiemy, że Harry i Kendall od dawna mają się ku sobie. Życzymy im szczęścia! A wy? Co sądzicie o rzekomym związku tych dwojga młodych ludzi?"
Nie wierzyłam, dopóki nie zobaczyłam zdjęć. Pełno zdjęć.
Szczerze nawet nie wiem, co czułam, bo od początku było wiadome, że ja i Harry nigdy nie będziemy razem, ale ja, oczywiście, jak każda głupia dziewczyna miałam jakąś nadzieję. Nikłą, ale jednak...
W takim razie już kompletnie nic mnie tu nie trzyma.
Właśnie zamykałam drzwi, kiedy ktoś do niech zapukał. Nie to nie będzie Harry.. Tylko nie Harry..
Krzyknęłam ciche "proszę", a po chwili w moim pokoju stał Zayn z dość dziwną miną, jeśli tak to mogę nazwać.
- Coś się stało? - zapytałam
- Musimy pogadać.
- O czym?
- Mogę usiąść? - kiwnęłam głową i wskazałam na łóżko. Sama również przeniosłam się na nie. - Kiedy byliśmy w Los Angeles, ktoś do mnie zadzwonił. Pewna kobieta zgubiła torebkę z 20 milionami w środku.
- I?
- Stało się to podczas naszej imprezy w Hiszpanii. - skinęłam głową - Poprosili mnie, abym załatwił nagrania z monitoringu.
- Oglądałeś je?! - skinął głową
- Kto jeszcze?
- Tylko ja. To Harry jest ojcem, prawda? - skinął głową w kierunku mojego brzucha.
Siedziałam cicho i nie ruchomo, bo nie miałam zielonego ani niebieskiego pomysłu, co mam zrobić. Zaprzeczyć, przyznać się? Skłamać, czy wyznać prawda?
- Kathlee, nie powiem, jeśli nie chcesz, ale muszę wiedzieć.
- Tak.
- Jesteś tego pewna?
- Tak.
- Czy ty.. no wiesz.. Czy ty zamierzasz mu powiedzieć?
- Nie. Nie mogę mu tego zrobić Zayn. Proszę cię przyrzeknij mi, że mu tego nie powiesz. Że nie powiesz nikomu.
Patrzyłam na niego z coraz większym niepokojem.
- Zayn proszę! - byłam coraz bliższa płaczu. Nie! Stop. Ja nie chcę płakać.
- Przyrzekam, ale proszę nie płacz.
- Wyjeżdżam Zayn, a ty musisz mi pomóc. Musisz mnie kryć, nie możesz pozwolić, żeby mnie szukali, nic.
- Nie mogę tego zrobić, Lee.
- Wiem, że na pewno masz większe zaufanie do nich, niż do mnie, ale proszę. To dla waszego dobra. Wiesz o tym. Co zrobiłby Harry gdyby się dowiedział? Co byłoby z zespołem? Z jego życiem? Mnie to nic nie zmieni, ale dla niego i dla was będzie lepiej. Proszę cię Zayn. Musisz mi pomóc.
Brunet patrzył na nie przez długą chwilę marszcząc brwi, ale po chwili, która z resztą, wydawała się trwać całe wieki, pokiwał głową.
- Harry by cię nie zostawił. My też nie.
- Tyle, że ja nie oczekuję ani nie potrzebuję litości. Zayn proszę...
- Zgadzam się, ale tego nie popieram.
*fragment rozdziału drugiego
_____________________________________________________________________________
Hej :)) Dzięki na komentarze pod ostatnim. Serio zawsze szczerzę się jak głupia, kiedy
je czytam. Inaczej to sobie wyobrażałyście, prawda? No, ale gdyby wszystko się wyjaśniło teraz
to jaki byłby sens pisania 2 części, prawda? Okay. Epilog pojawi się niedługo, ale na pewno nie
w weekend, bo będę w Paryżu, więc myślę, że w następnym tygodniu. Może jakoś na początku.
Dobra :) Proszę, komentujcie i piszcie co sądzicie o.. o tym wszystkim ;* Może macie jakieś
ulubione momenty z New City, New Love? Serio jestem ciekawa... *-*
Idę spać <3 Dobranoc i miłego czytania <3
-Sophie-