poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział Jedenasty

- Kathlee -
- Dzień wyjazdu, ranek -

Wrzask. Wrzask i śmiech to było coś co mnie obudziło. Naprawdę mało im było tego "miłego", rannego budzenia? Nie zamierzam otwierać oczu. Może uda mi się jeszcze zasnąć, chociaż nie. Nie to nie możliwe... No to chociaż trochę poudaję że śpię.
-Zdecydowanie w różowym ci lepiej - usłyszałam cichy głos pomiędzy śmiechami. Tak, głos Zayn'a był cichy, tak jakby nie chciał mnie obudzić, ale zapomniał jeszcze o tym że się śmieję. No i jeszcze reszta chłopaków, która się wydzierała.
- Harry, odłóż ten stanik bo się wkurzy - powiedział dość cicho Liam. On chyba faktycznie nie chciał mnie obudzić, no ale im się nie udało... Czekaj! Co!? Stanik!? Mój. Różowy. Stanik?! - zerwałam się z łóżka
Jak ci idioci zrobią coś mojemu nowemu stanikowi to ich osobiście zatłukę! No dobra, pewnie skończy się to tak jak zwykle czyli moim morderczym spojrzeniem i groźbą że nie będę się do nich odzywać po czym wytrzymuję jakieś 20 minut.
- Styles! Do cholery no! Zdejmuj. Mój. Stanik!
- A jak nie to co?
- Oj, niebezpiecznie pogrywasz chłopcze!
- Chłopcze?! Jestem od ciebie starszy!
- O rok - odpowiedziałam szybko - Zdejmuj go! Z resztą nie służy on nie jest do zakładania go na głowę! - widok Harr'ego ze stanikiem na głowie był komiczny. Ja z trudem powstrzymywałam się od śmiechu, reszta już się śmiała, ale ja nie dawałam za wygraną.
- To mnie złap - odpowiedział i szybko wybiegł z pokoju
- Louis idź szybko zrobić popcorn, zapowiada się niezła komedia - szepnął Niall, ale ja to i tak słyszałam po czym wysłałam mu moje słynne spojrzenia, którym jak sobie przypominam jego jeszcze nigdy nie obdarzyłam i szybko wybiegłam za chłopakiem ze stanikiem na głowie.
Właśnie był przy schodach i zaczął biec na dół a ja za nim. Byłam już blisko ale po chwili znowu mi uciekł. Miał nade mną przewagę bo zapewne znał każdy kąt w tym domu, czego nie można było powiedzieć o mnie. Szczerze to chyba jeszcze nie odwiedziłam wszystkich pokoi chłopaków a co dopiero pokoi gościnnych i takich tam różnych innych. Jednak muszę zorganizować sobie "wycieczkę" po tym budynku tylko przydał by się przewodnik. Starałam się nie spuszczać Styles'a z oczu, co w sumie nie było takie złe, ale w tym momencie po prostu nie chciałam go zgubić, bo bym go już nie znalazła. Może z zewnątrz dom nie wydawał się aż tak duży jak jest, sama nie myślałam że jest aż tak ogromny. Wpadłam za Harrym do jakiegoś małego pokoju w którym znajdował się po prostu duży dywan a poza tym schody, po których pobiegłam za chłopakiem. Ten mały pokoik bardzo mi się spodobał, był położony z dala od innych, kolory ścian były spokoje i przytulne, a do tego taki wielki i puchaty dywan. Chyba będę się tam wymykać. Nie spodziewałam się że jest jeszcze jakieś piętro ale się myliłam. No to się Styles wkopał, bo nie widzę żadnego innego wyjścia z tego pokoju niż powrót na dół... Jednak go nigdzie nie widzę. Super, teraz bawimy się w chowanego?!
- Raz, Dwa, Trzy szukam - powiedziałam ironicznie ale poczułam że ktoś zasłania mi oczy rękoma
- Nie trzeba - szepnął mi do ucha na co ja odruchowo się uśmiechnęłam mimo że chciałam zgrywać obrażoną to nie umiałam.
- Znudziło Ci się uciekanie przede mną?
- No w pewnym sensie...
- A oddasz mi stanik? - spytałam z nadzieją w głosie
- Oj, nie tak łatwo. Co za to będę miał?
- Hmm... no nie wiem mogę się zgodzić na twoją wczorajszą propozycję...
- A może całus - wskazał na swój polik. Na co się lekko zaśmiałam i zarumieniłam. Wolałabyś usta co nie?| Nie! On jest moim przyjacielem i nikim więcej!| Taaa na pewno i może powiesz, że nie chciałabyś być jego dziewczyną?| Oczywiście, że nie. Skąd ten pomysł?| Nie oszukuj sama siebie....
- No nie wiem, nie wiem, ewentualnie mogę się zgodzić - odpowiedziałam na co on się uśmiechnął. A ja wspięłam się na palce i spełniłam daną przed chwilą obietnicę.
- To teraz oddawaj! - zaśmiałam bo teraz zauważyłam że Harry nadal ma go założonego na głowę.
- Co cię tak śmieszy?
- Nic, nic - wykorzystałam chwilową nie uwagę chłopaka i pstryknęłam mu zdjęcie.
- Ej, co robisz? - spytał
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że nadal paradujesz w staniku na głowie a ja zamierzam wstawić to zdjęcie na twittera.
- Nie zrobisz tego! - powiedział niby pewnie ale się wahał. Nie był pewny czy to zamieszczę czy nie
- Zrobię, czemu miałabym tego nie wstawić?
- Bo Cię o to proszę - uśmiechnął się zabawnie
- Nie, nie działa to na mnie - pokręciłam głową na co on się zabawnie oburzył
- Chcesz mi powiedzieć, że słynny uśmiech Harr'ego Styles'a na ciebie nie działa?
- Tak, właśnie to chcę powiedzieć - przytaknęłam i się uśmiechnęłam. Och, jak ja uwielbiam droczyć się z ludźmi a zwłaszcza z nim.
- Ranisz mnie - zaśmiał się co ja również uczyniłam
Wiesz zdziwiło mnie to, że jest 5.00 a ty tak po prostu stoisz ze mną na strychu i jakoś normalnie funkcjonujesz, czekaj, przecież ty nawet biegłaś
- Jest 5.00? I ja żyję?! Stoję, rozmawiam ?! W wakacje?
- No, postęp Lee, postęp. Dobra, chodź mamy jakieś 30 minut i musimy wyjechać a trzeba jeszcze zjeść śniadanie.
Pokiwałam głową i chwyciłam Harrego za rękę. Przed tym zdejmując mu z głowy moją własność.

- Louis -
- Londyn, Anglia -

Dobra mamy za 30 minut musimy być w drodze na lotnisko a ja, no ja kompletnie nie jestem spakowany! 
Zacząłem nerwowo biegać po swoim pokoju chwytając pierwsze lepsze ciuchy do ręki i wrzucając je do walizki. Po chwili do mojego pokoju weszła moja dziewczyna, która wydawała się być lekko zdziwiona tym co widzi
- Lou, skarbie, możesz mi wytłumaczyć co ty w tym momencie wyprawiasz?
- Yy.. ja, ja wiesz zapomniałem czegoś spakować 
- A ja zostałam dobrze po informowana, że lecimy do Hiszpanii? Czy może ty masz jakieś zaburzenia czucia, wzroku i orientacji czasowej?
- El? O co chodzi? Wydaje mi się że wszystko ze mną okay - odpowiedziałem lekko zdezorientowany, bo nie wiedziałem o co jej chodzi
- Louis, jest lato. A Hiszpania to nie Arktyka! 
- Wow! Spostrzegawcza jesteś słońce.
- Louis do cholery! W walizce masz kurtkę zimową, rękawiczki i gogle narciarskie! - spojrzałem na moją walizkę i klepnąłem się dłonią w czoło. No to wpadłem....
- Nie spakowałeś się prawda? - pokiwałem głową 
- Boże co ja z tobą mam!? Idź na to śniadanie, ja już zjadłam, spakuję Cię. No pospiesz się! - pocałowałem ją i pobiegłem na dół na śniadanie. Wszyscy już kończyli, ale na moim miejscu leżał talerzyk z kilkoma kanapkami. Jedna z serem, druga z szynką a trzecia z dżemem. Nie no super! Nie ma to jak pomysłowość Styles'a : Szynka i dżem! Proszę Państwa tego jeszcze nie było! Byłem jednak głodny dlatego zawartość talerza zjadłem w trybie ekspresowym modląc się przy tym aby połączenie tych niezwykle pasujących do siebie składników nie dała mi się we znaki w podróży, po czym pobiegłem na górę.
W pokoju zastałem Eleanor siłująca się z zapięciem walizki. Pomogłem jej ją zapiąć i wyglądało na to że jestem spakowany. Co ja bym bez nie zrobił? 
Spojrzałem na zegarek była 5.45.
- Za 5 minut widzę wszystkich w holu! Kto się spóźni zostaje! - krzyknąłem przechodząc przez korytarz ciągnąc za sobą dwie walizki. Moją i El. 

- Kathlee - 
- hmm, gdzieś pomiędzy Anglią a Hiszpanią -

Wiecie gdzie teraz jestem? W tej przeklętej maszynie zwanej potocznie samolotem. Jeszcze do tego takim małym, bo lecimy prywatnym samolotem chłopaków. Uwierzcie mi na słowo jest strasznie, zwłaszcza jak się tego boisz. Nie lubię latać od małego, to znaczy nie żebym miała jakiś lęk wysokości czy coś, po prostu nasłuchałam się tych wszystkich wiadomości o katastrofach itp. Jednego razu byłam tak mądra że z nudów oglądałam program dotyczący przyczyn wypadków tuż przed wylotem.... Pomysłowe nie? I wiecie co? Nawet taka zakrętka od wody mineralnej leżąca na pasie startowym może być przyczyną uszkodzenia samolotu. Takie małe gówienko.... Teraz się zastanawiam czy faktycznie nie skorzystać z tej propozycji Styles'a. A co mi tak raz się żyje. No właśnie.....
Tak po prostu do niego podeszłam i usiadłam mu na kolanach. Na początku wyglądał na lekko zdziwionego ale po chwili chwycił mnie i położył tak, że teraz siedziałam na całych jego kolanach i było mi wygodniej.
- Czyli jednak się boisz? - spytał na co ja kiwnęłam głową. Siedzieliśmy w ciszy aż po pewnym czasie zasnęłam opierając głowę o jego tors. Gdyby reszta nas nie znała mogłaby pomyśleć, że jesteśmy parą, ale w rzeczywistości nią nie byliśmy.
~ SEN ~
I znowu ten sam sen. Jestem ubrana w jakąś suknię. Taką jak na filmach o damach dworu. Ale nie wyglądam na jakąś księżniczkę czy coś. Przechadzam się po otwartym korytarzu w jakimś pałacu. Po prawej stronie stoi dziewczyna.Nie wiem kim jest. Nie znam jej, z resztą stoi tyłem. To ona wygląda jak księżniczka. Ma długą kremową suknię, a blond włosy spięte w koka. 
- Kim jesteś? - spytałam szybko, jakbym bała się, że zaraz zniknie a ja nadal nie będę znała odpowiedzi
- Jestem tobą - odpowiedziała postać i obróciła głowę w moją stronę. Wyglądała jak ja, ale przecież nie mogłam to być ja. To ja jestem sobą tak? Przecież ja właśnie zapytałam się tej kobiety kim jest więc nie logiczne by było jakbym pytała się samej siebie.
Pewnie wyglądałam dziwnie, a po mojej minie było można rozpoznać zdezorientowanie bo dziewczyna odpowiedziała:
- Jestem tobą tylko że z innego świata. To znaczy nie do końca , bo nazywam się Lee i to moje pełne imię a nie zdrobnienie. Tu jestem księżniczką i w moim świecie jestem od ciebie trochę starsza. Znam każdą twoją myśl, znam odpowiedź na każde nurtujące cię pytanie. Wiem o tobie wszystko, bo jestem tobą. - nadal byłam lekko szokowana tym wszystkim. Z resztą kto by nie był, gdyby widział przed sobą dziewczynę, która mówi tobie, że jest tobą tylko że jest księżniczką, mieszka w innym świecie i ma troszeczkę inne imię od ciebie. Poprostu mam ochotę pwoiedzieć WTF? Co tu się dzieję ....
- To sen prawda? - spytałam mając nadzieję, że to wszystko jest tylko i wyłącznie wytworem mojej wyobraźni, że są to po prostu jakieś dziwne zlepki tego co kiedyś przeczytałam czy obejrzałam. 
- Nie do końca Kathlee. Tak, ty śnisz ale to nie to nie jest tylko wytwór twojej wyobraźni. Masz nad snem kontrolę ale nie całkowitą. Jeśli czegoś zapragniesz to się tutaj pojawi. Jesteś głodna? Pomyśl o czymś do zjedzenia. Chcesz pić? Pomyśl o czymś do picia. A to się zjawi. 
- Powiedziałaś, że znasz odpowiedź na każde pytanie tak? 
- Jeśli nad nim się zastanawiałaś i dotyczy ono ciebie to tak, znam.
- Kiedy umrę? - wypaliłam szybko. Chociaż chyba nie chciałam znać odpowiedzi na to pytanie
- Nie dałaś mi skończyć. Znam odpowiedzi, ale to nie znaczy że ci na nie odpowiem. 
- Wredna jesteś - powiedziałam szybko ale nie miałam nic złego na myśli 
- Kathlee, jestem tobą. Nie obrażaj sama siebie - zaśmiała się 
- Ale my się różnimy. Nawet masz inaczej na imię ja jestem Kathlee Dominika Milow. Pół Polka pół Angielka. A ty jesteś Lee... właśnie, jak brzmi twoje nazwisko? - moja "druga ja" się uśmiechnęła i szepnęła 
- Wszystko w swoim czasie..... - po czym zniknęła. Tak w jednej sekundzie. A ja zobaczyłam jasność.

Znowu byłam w samolocie. Siedziałam na kolanach Hazzy, a właściwie leżałam. Słyszałam śmiechy pozostałych. Otworzyłam jedno oko, ale nie zmieniłam swojej pozycji. Nadal "ooficjalnie spałam". Niall spał, a Zayn i Louis narysowali mu markerem na twarzy wąsy. Oj, wkurzy się pomyślałam. Ta, wkurzy, on ich zabije oby tylko marker nie był wodoodporny bo już nie żyją. Choć Niall nie wygląda na bardzo groźnego to można się zdziwić. Oni między sobą codziennie się "zabijają" wiecie wzrokiem albo mówią że się nie będą odzywać. Liam kiedyś groził Niall'owi że ten nie dostanie obiadu. Wiecie, takie tam normalne kłótnie i kary. Bo po co zabraniać oglądać telewizji jak można zabronić zjedzenia zupy czy coś takiego xd. Podniosłam się do pozycji siedzącej i podziwiałam jak Zayn wstawia zdjęcie Niall'a na Twittera. W tym momencie przypomniało mi się, że nadal mam na telefonie zdjęcie Styles'a w moim staniku... Dobra jak sobie nagrabi to się odwdzięczę. Jak na razie spałam... yy... na nim xd i mnie nie obudził. Zaplusował.
- Jak się spało? - spytał mnie po chwili patrząc się na mnie. Pewnie moja fryzura jest straszna... a kit tam.
- Dobrze. Mogłeś mnie obudzić. Ciężka jestem. A tak w ogóle to ile spałam?
- Nie jesteś ciężka! Wbij to sobie tutaj - dotknął palcem boku mojej głowy.
- Ta, jasne. To ile spałam?
- Myślę że około 1,5 h - samolot lekko zadrżał (wiecie jak to jest z  turbulencjami) na co ja gwałtownie wzięłam powietrze. Czemu nie wzięłam ze sobą mojego szczęśliwego kamienia?| Może dlatego, że zgubiłaś go w Polsce. |A no tak...
- Nie bój się, to tylko lekkie turbulencje, z resztą za jakieś 30 minut lądujemy - powiedział Harry i mnie przytulił. Oczywiście bałam się nadal ale tak jakoś mniej.
- To będzie długie 30 minut - westchnęłam
- Jak będziemy tak siedzieć całe 30 minut to mi odpowiada - zaśmiał się a ja uśmiechnęłam się sama do siebie i pokręciłam lekko głową.

_________________________________________________________________________________
Hej! Miał być w niedzielę ale coś mi się przedłużyło dlatego dodaje go dzisiaj :) Jestem przeziębiona i nie idę do szkoły więc postaram się napisać kolejny rozdział ! Jeśli mnie zaskoczycie i się postaracie z liczbą komentarzy to może zrobię małą niespodziankę i dodam wcześniej? Wszystko zależy od was! Jesteście niesamowici! Dziękuję za każdy komentarz czy głos w ankiecie :) To napradę bardzo dużo dla mnie znaczy A jak wrażenia po przeczytaniu rozdziału? Co sądzicie o "drugiej" Lee"?
Całuski Sophie :*

10 komentarzy:

  1. Kiedy oni w końcu będą razem? Rozdział świetny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. oni muszą być razem, soo sweet <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też bym chciała być chora i nie iść do szkoły. ^^ Ale tak czy inaczej.. zdrowiej!
    Rozdział super i chcę następny. Nie mogę się doczekać. Love U! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny rozdział czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest fantastyczny. Według mnie ta druga Lee jest ciut dziwna ;)
    Wracaj do zdrowia Słońce :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze umiesz pisać. Chyba, że to przez tą chorobę xD.
    Wiesz, że kocham cię i to opowiadanie. Reszty nie muszę mówić, bo i tak wiesz.
    Nat :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Toja Sophie, Halina sorrka ze znow z anonimowca ale jestem na szajsungu taty. Rozdział zajebisty i pisz dalej i zdrowiej i to samo do Louisa i Hazzy chociaż wiem że tego nie przeczytają to do nich zdrowiej. Ale ja chce już nastepny rozdział! No to twoja sister Halina , Rysku pozdro z zadupia.

    OdpowiedzUsuń
  8. a i ja to chce być Chachi nie wiesz?
    Halina Pozdro z infy dla cb rysiek

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam , że tak późno !! ;3
    Rozdział świetny jak zawsze. Część ze stanikiem genialna. Nie mogłam powstrzymać śmiechu xd.
    Pozd ;*
    ~Mell.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z góry przepraszam za spam, ale chyba każdy przechodził przez początki w pisaniu.
    Cześć :) Chciałam cię serdecznie zaprosić na niedawno powstałego bloga z opowiadaniem, które piszą dwie autorki. Zajrzyj gdy będziesz miała chwilę, bo możliwe, że to co piszemy od serca cię zaciekawi :)
    http://addiction-hatred-and-passion.blogspot.com/
    Pozdrawiam, życzę udanej niedzieli.
    Mia ♥

    OdpowiedzUsuń