środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział Dwudziesty Szósty

- Kathlee -
- Los Angeles, California, Stany Zjednoczone - 

- Mama? - zamarłam. Dosłownie. Prędzej spodziewałabym się telefonu od Elvis'a Presley'a, niż od mojej mamy. 
- Tak, skarbie. 
- Teraz skarbie? - nagle moje zdziwienie odleciało, a na jego miejscu pojawiła się czysta irytacja i złość. Za długo nie dzwoniła i mnie olewała, żeby teraz nagle nazywać mnie skarbem.
- Kathlee, przepraszam. Wszystko ci wyjaśnię, ale musisz wrócić do Polski. 
- Nie zamierzam cię słuchać, a wracać tym bardziej. Papa - już chciałam się rozłączyć, ale moja rozmówczyni skutecznie przykuła moją uwagę.
- Nie, poczekaj - krzyknęła - Twój tata nie żyję.
- Jak to nie żyje? - wydukałam, lekko oszołomiona.
- Wróć. Wszystko Ci opowiem. Proszę. - zapłakała 
- Kiedy jest pogrzeb? - odparłam szorstko, mimo, że moje oczy zrobiły się bardziej wilgotne niż powinny.
- Za dwa dni. Córcia, proszę wróć do mnie. - rozłączyłam się, ponieważ z moich oczy poleciały łzy, a ja już nie chciałam słuchać mojej matki. 
Spojrzałam na Harry'ego, który stał obok patrząc na mnie. Objął mnie, kiedy zauważył, że płaczę. Mam nadzieję, że nie będzie mu przeszkadzało to, że przeze mnie będzie miał mokrą bluzę. Zaczęliśmy iść. Nie wiem w jakim kierunku, ponieważ cały czas byłam wtulona w chłopaka, który mnie prowadził. Nie powinno mi być smutno, prawda? W końcu mnie zostawili i nie interesowali się mną, ale w końcu to mój ojciec. Nie wiem dlaczego umarł i nie wiem dlaczego już nigdy już z nim nie porozmawiam. Nie wiem dlaczego nie odzywali się do mnie tyle czasu. Jednak zamierzam się tego dowiedzieć. Boże! Co ja takiego zrobiłam?
Nie wiem ile minęło czasu, aż się uspokoiłam, ale obstawiam z dziesięć minut. Zapewne moje oczy były całe czerwone i opuchnięte, dlatego po tym jak odkleiłam się od chłopaka założyłam okulary przeciwsłoneczne, mimo, że słońce właśnie zaszło. Nadal znajdywaliśmy się na plaży. Piasek nadal ogrzewał moje stopy, a szum morza uspokajał moje myśli. Chodząc tak w ciszy zastanawiałam się nad dwoma rzeczami. Po pierwsze - co stało się mojemu tacie. I po drugie skąd moja mama miała mój nowy numer telefonu? Harry na razie nie odezwał się ani słowem, mimo, że nie wiedział co takiego się stało, bo w końcu nie będę rozmawiać z moją mamą po angielsku, nie? Przynajmniej wiem, że nie zapomniałam polskiego. Sukces! Wracając do tematu, muszę przyznać, że jestem mu bardzo wdzięczna za pozostanie cichym i nie dopytywanie się o szczegóły. Przynajmniej teraz. Później i tak, i tak to powiem. Wolnym krokiem szliśmy wzdłuż morza nie zwracając najmniejszej uwagi na innych. Zapewne z boku wyglądaliśmy jak para, którą nie byliśmy, ale przecież to nie przestępstwo chodzić w jego objęciach, prawda? No właśnie. Więc nie widzę problemu.

Do hotelu wróciliśmy dopiero po jakiejś godzinie, ponieważ było już całkowicie ciemno, a do tego byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Do teraz śmieję się z obrazu Harry'ego próbującego mnie rozśmieszyć, aż do tego stopnia, że wylądował w morzu, a ja oczywiście za nim... I w ten oto sposób trzęsę się z zimna, bo nawet w LA o godzinie dziewiątej wieczorem, w mokrych ubraniach, nie jest za ciepło. Za to miny zdegustowanych pracowników hotelu i innych gburowatych ludzi, którzy przebywają w pięciogwiazdkowym hotelu, były bezcenne. W końcu jak mogli wyglądać ludzie odstrzeleni w garnitury, perły i sukienki za 15 tysięcy z minami, jakby im ktoś umarł, widząc dwójkę (jeszcze) nastolatków śmiejących się na cały hotel w całkowicie przemoczonych ubraniach? Ja wam powiem. Wyglądali tak, że warto to zapamiętać i przypomnieć sobie w jakiś dołujących sytuacjach. Na pewno poprawi to humor.
Wchodząc do windy lekko się uspokoiliśmy, ale tylko po to, aby w środku wybuchnąć jeszcze głośniejszym śmiechem, spowodowanym personelem hotelu. Oczywiście, nikt nie zwrócił nam uwagi. W końcu to Harry Styles! Teraz sobie pomyślicie, że jestem wyrodną córką, bo się śmieję, zamiast płakać, ale przecież jest mi przykro i to bardzo. Tyle, że w niektórych sytuacjach, nie umiem się nie śmiać, a to jest jedna z nich. Kiedy pożegnałam się z chłopakiem i weszłam do mojego pokoju, w którym znowu nikogo nie było mój dobry humor odleciał w siną dal, zastąpiony żalem i rozpaczą. Ściągnęłam przemoczone ubrania i przebrałam się w piżamę, bo kompletnie nie chciało mi się brać prysznica po czym usiadłam "po turecku" na łóżku. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Spojrzałam na zegarek i uznałam, że jest za późno, żeby iść pogadać z Natalie, a El zapewne znowu śpi u Louis'a. Dobra, obstawiamy za ile przyjdzie tu Harry. Dziesięć - zaczęłam odliczać w myślach, kiedy usłyszałam trzask drzwi na korytarzu. Dziewięć. Wzięłam głęboki oddech. Osiem. Wytarłam łzę, która leciała po moim policzku. Siedem. Położyłam się na plecach. Sześć. Przykryłam się kołdrą. Pięć. Przewróciłam się na lewy bok. Cztery. Zapaliłam małą lampkę. Trzy. Spojrzałam na drzwi. Dwa. Uwaga! Chwila prawdy! Jeden. Drzwi od pokoju otworzyły się, a w nich stał Harry. No, no! Po jego minie stwierdzam, że jest mega zirytowany.
- Witaj Kathlee! Mam nadzieję, że nie będziesz zła, jeśli kolejną noc spędzę w tym pokoju, ponieważ mój kochany współlokator i jego dziewczyna uznali, że jednak nie pasuję im rozłąka na 12 godzin i postanowili wyrzucić mnie za drzwi. Cóż na ironia losu. - zakończył pięknym na maksa przerysowanym uśmiechem.
- Cóż mam zrobić... Jeśli mój kuzyn i panna Calder tak postanowili to zapraszam. Jedno łóżko wciąż jest wolne. Wybacz, ale jestem mega zmęczona więc idę spać. - uśmiechnęłam się słabo i wrzuciłam kołdrę na podłogę, bo uznałam, że jest zbyt ciepło, zostawiając sam milusi koc, którym się przykryłam. Gdy zobaczyłam, że chłopak leży już w łóżku z telefonem w ręce zgasiłam lampkę.
- Dobranoc - odezwał się loczek.
- Branoc - powiedziałam i zamknęłam oczy.

~ SEN ~

Świetnie! Znowu tu jestem! Wow! Mam nadzieję, że zorientowaliście się, że wcale tak nie uważam. Spojrzałam w dół. Oczywiście. Jestem w pięknej długiej sukni. Moje włosy są upięte do góry, a ja zapewne wyglądam jakbym urwała się z planu filmowego "Dumy i uprzedzenia". Idę przez korytarz. Z naprzeciwka idą w moją stronę dwie kobiety. Jedna jest ubrana w bordową suknię z aksamitu, a jej czarne jak smoła włosy są rozwiewane przez lekki wiatr. Obok niej idzie jeszcze jedna. Tym razem blondynka, której włosy opadają kaskadami na ramiona. Jej sukienka nie różni się bardzo od jej towarzyszki. Jest w trochę mniej intensywnej barwie, ale również sięga do samej podłogi i również składa się jakby z dwóch części połączonych razem - obcisłego gorsetu do pasa i rozkloszowanej części do samego dołu. Rozmawiają między sobą. Przechodzę obok i nawet zagaduję pytając o drogę, ale one wydają się wcale mnie nie zauważać. Jest to co najmniej dziwne, ale zbytnio się tym nie przejmuję. Idę dalej, mijając coraz to inne drzwi, prowadzące do innych pokoi. Może powinnam powiedzieć komnat? W końcu jestem na zamku. Moją uwagę przykuwają głosy, dobiegające z środka jednej z nich. Jest otwarta, a moja ciekawość wygrywa i podchodzę bliżej, abym mogła więcej zobaczyć i usłyszeć. Chowam się za jedną ze ścian wychylając tylko głowę. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to wielkie okno. Mniej więcej po środku małej komnaty wypełnionej mapami i książkami dostrzegam biurko. Po jednej stronie siedzi starszy mężczyzna palący fajkę. Za to naprzeciwko niego stoi młody mężczyzna, energicznie gestykulując rękami. Młodszy z mężczyzn podnosi głos, na co straszy wstaje i go upomina. Kłócą się. Jestem bardzo ciekawa o co chodzi, dlatego decyduję się podejść bliżej. Z mojego nowego miejsca słyszę o wiele lepiej.
- Ojcze, nie możesz za mnie decydować!
- Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że mogę, mój synu. Ceremonia odbędzie się na miesiąc. Przyjedzie dużo ważnych osób. 
- Nie mogę jej poślubić! Ojcze, czy ty choć chwilę z nią rozmawiałeś?
- Może księżniczka nie świeci inteligencją, ale jest bardzo piękna. Synu, wszystko postanowione.
Przestraszona podskoczyłam i obróciłam się, ponieważ poczułam, że ktoś delikatnie szturcha moje ramię. Bicie mojego serca niebezpiecznie przyspieszyło, aż do momentu, w którym zdałam sobie sprawę z tego, że to tylko Lee, a nie średniowieczny seryjny morderca, który czyha na mnie z błyszczącym sztyletem.
- Nie ładnie jest podsłuchiwać. - kompletnie zignorowałam wypowiedź blondynki, nadal wpatrując się w mężczyznę, który stał tyłem do mnie. Jeśli myśli, że będę słuchaj jej kazań, to się grubo myli. 
- Kto to jest? - zapytałam jakby nigdy nic, przenosząc swój wzrok na kobietę. 
- Pomóż mu.
- W czym?
- To musisz wywnioskować sama.
- A mogłabym dowiedzieć się po co? Nie znam go i prawdę mówiąc średnio obchodzi mnie życie kolesia w smokingu z ulizaną fryzurką i zapewne milionem podanych, czy jak to się tam nazywa.
- Jeśli pomożesz mu tutaj, opłaci Ci się to w twoim życiu. Wierz czy nie, ale wiem o mówię.
- Co?
- Sama się dowiedz. Jesteś inteligenta. 
Usłyszałam hałas, jakby tłukącego się szkła,w ułamek sekundy swój wzrok przeniosłam z powrotem do małej komnaty. Na podłodze leżał rozbity wazon. Upadłam na podłogę. 

Przebudziłam się. Było ciemno, ale znowu byłam w swoim świecie. Tak, ubrana w za duży T-shirt, a nie idealnie dopasowaną suknię. W rozczochranych włosach, a nie w upiętych tak, aby nawet najmniejszy kosmyk nie zakłócił ładu. Wszystko było normalnie. Pokój się rozświetlił, a ja podskoczyłam przestraszona. Zagrzmiało. Moje oczy podwoiły swoje rozmiary. Burza.
- Nie boję się, nie boję się, wcale się nie boję. - zapewniałam sama siebie, po cichu, aby nie obudzić Harry'ego. - To tylko burza. Nic się nie stanie.
W jednej sekundzie zobaczyłam piorun, przez duże okno, które znajdywało się centralnie naprzeciw mojego łóżka. Krzyknęłam przerażona. Nie zrobiłam tego celowo, bo naprawdę nie chciałam nikogo obudzić, ale co ja mogę zrobić, skoro to jedna z moich fobii?
- Co się dzieję? - usłyszałam zaspany głos chłopaka
- Nic, to burza. Nie chciałam Cię obudzić. Śpij.
Drugi raz krzyknęłam, ponieważ po raz kolejny przed moimi oczami zobaczyłam piorun. Nie błysk. To piorun, który uderzył w jakieś drzewo stojące w oddali. Cholera! Ta burza się zbliża!
- Na pewno nic się nie dzieje?
- Po prostu się boję.
- Chcesz spać ze mną?
- Mhm

***

Siedziałam przy dużym, okrągłym stole nakrytym na dziesięć osób i sączyłam swoje czekoladowe płatki z zimnym, już mlekiem, jako moje śniadanie. Mój posiłek nie wygląda zbytnio apetycznie, ponieważ przez piętnaście minut kulki o smaku czekoladowym zdążyły się kompletnie rozmoczyć i aktualnie wygląda to bardziej jak jakaś papka dla niemowlaka, niż śniadanie. Za wszelką cenę próbuję zignorować smutne, współczujące i troskliwe spojrzenia w moją stronę. Nie potrzebuję niczyjej łaski. Tępo wpatrywałam się w mleko, które delikatnie drgało, za sprawą łyżki, którą mieszałam moją "papkę". Głęboko westchnęłam i gwałtownie wstałam z krzesła, które wydało głośny dźwięk, szurając po podłodze, czym przyciągnęłam uwagę wszystkich obecnych na hotelowej stołówce. Przewróciłam tylko oczami i chwyciłam za swój pusty kubek po herbacie i poszłam zaparzyć sobie nową. Wybrałam pierwszą lepszą i włożyłam ją do białego kubka średniej wielkości z nazwą hotelu. Ale oryginalne... Zalałam gorącą wodą i ponownie wróciłam do stolika. Kiedy usiadłam przy stole wszyscy momentalnie ucichli. Jezu! To wkurzające. Nawet wiecznie wygadany Niall pozostał cicho i spuścił wzrok na tosta z serem, którego jadł w kompletnej ciszy. Zazwyczaj uśmiechnięty Lou miał poważną minę, a swoją uwagę skupiał na nerwowym stukaniu palcami o blat stołu. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jeszcze chwilę i nie wytrzyma. Każdy dyskretnie patrzył się na mnie oczekując jakichkolwiek wyjaśnień czy choćby najdrobniejszego słowa, oprócz Harry'ego, który jako jedyny został wtajemniczony w tą dość przykrą sprawę, ale nie pisnął ani słowem. Ja udawałam, że nic nie zauważam, choć w rzeczywistości bardzo mnie to irytowało. Mój kuzyn głośno wciągnął powietrze przenosząc swój wzrok na mnie. Uwaga. Zaczyna się!
- Kathlee, czy mogłabyś łaskawe powiedzieć co się do cholery stało, i nie robić z nas idiotów? Od samego początku śniadania nie odezwałaś się ani jednym słowem, nie ruszyłaś płatków, a my wszyscy jesteśmy w grobowych nastrojach. - znudzona spojrzałam w jego duże oczy, które teraz błyszczały z irytacji, albo czegoś takiego. Wspomniałam już wcześniej, że nie znam się na ludziach.
- Muszę - zaczęłam kaszleć, ponieważ mój głos nadal brzmiał jakbym dopiero wstała z łóżka - muszę wrócić do Polski. Po jutrze jest pogrzeb mojego taty - powiedziałam i wstałam od stołu kierując się ku wyjściu z dużego i dobrze oraz drogo urządzonego pomieszczenia. Wyszłam na korytarz i podeszłam do wind, nacisnęłam guzik w celu przywołania jej na dane piętro. Kiedy drzwi się rozsunęły weszłam do środka. Winda została już prawie zamknięta, ale przeszkodziła jej dłoń. Do środka weszła Natalie, która nic nie mówiąc po prostu mnie przytuliła.
- Przykro mi. - szepnęła. - Mam polecieć z tobą?
- Wolałabym wszystko pozałatwiać sama.
___________________________________________________________________________
Cześć, cześć, cześć :)))
Rozdziała zapewne dodałabym wczoraj, ale wolałam się nie narażać na dożywotnią kare pozbawienie
laptopa, iPad'a, telefonu i reszty urządzeń elektronicznych, dlatego dodaję dopiero teraz :)
Raczej nie mam żadnych spraw organizacyjnych więc to by było na tyle.
Dzięki za komentarze. Nawet te najdrobniejsze. Co sądzicie o dzisiejszym śnie naszej kochanej Lee.
Jak święta i zając??
Sophie <3


wtorek, 22 kwietnia 2014

Wattpad + zwiastun

Hej ! Tym razem, kolejna informacja, jednak rozdział już kończę, więc albo dodam w nocy, albo jutro :) Dobra wracając, postanowiłam jednak publikować również na wattpadzie, ponieważ namawiało mnie do tego już kilka osób. Tak więc, tam nazywam się Lea_xox :) A historię możecie czytać tu ->  New City, New Love Wattpad
Oczywiście rozdziały będą pojawiać się także tutaj i w pierwszej kolejności tutaj, bo tam opublikowałam dopiero pierwszy, ale będę nadganiać. Wiem, że są osoby, które czytają tylko na wattpadzie, a jeśli mam zyskać nowych czytelników, to czemu nie?
A druga sprawa to zwiastun części pierwszej trochę bezsensu, bo już ją kończę, ale zwiastun zawsze się przydaję :)
Trzecia sprawa -> Będzię druga część New City, New Love !!! A nazywać się będzie New Life, New Problems :))) Dokładniejsze informację dodam później.
(Do końca 1 części zostało nam jeszcze pięć rozdziałów + epilog)

Mam nadzieję, że zwiastun Wam się podoba, a opinie miło widziane.


Sophie <3

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Happy Easter :))

To nie rozdział, ale obiecuję, że już niedługo będzie :)


W związku z Świętami te oto króliczki ^ (coś znajome, prawda?) Chciały Wam życzyć wszystkiego dobrego, mokrego dyngusa i bogatego zająca :) A ja dołączam się do ich życzeń haha :D
Nie byłabym sobą, gdybym nie ułożyła jakiegoś wierszyka soo

Niech zając podskakuję,
A Harry Cię całuję.
Niall słodycze podjada,
Pyszną czekoladą się zajada.
Niech wszyscy wodą Cię oblewają
I śmieszne piosenki Ci śpiewają :)

Cóż, mam nadzieję, że takie życzenia Wam pasują :) heh 

Jeszcze raz Wesołych Świąt Wielkanocnych!

Sophie <3 

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział Dwudziesty Piąty

- Kathlee - 
- Los Angeles, Stany Zjednoczone - 

Najkrótsze wyrazy "tak" i "nie" wymagają najdłuższego zastanowienia.

Czy ja zawsze muszę zmieniać swoje plany? Oni mieli się nie dowiedzieć, a obecnie siedzę w salonie razem z całą grupką, która czeka na moje wyjaśnienia. Żeby było lepiej - zakres materiału, który mam im przekazać sięga całych osiemnastu lat mojego życia. Świetnie!
Ze szpitala wypisali mnie dzisiaj rano, zapisując jakieś tabletki na moje silne bóle głowy, oczywiście nie obyło się bez wykładu na temat odpoczynku, zdrowego jedzenia bla bla bla. Louis, jako ten "najodpowiedzialniejszy" zobowiązał się osobiście dopilnować tego, abym spała ponad dziewięć godzin i jadła kilka razy dziennie. Nie będzie miał dużego problemu. Mogę przespać nawet cały dzień. Z wielką przyjemnością to uczynię. Ale nie! Siedzę na kanapie i czekam na moje osobiste skazanie...
- Mam pomysł. - zaczął Niall - zapewne gdybyśmy Cię nie zmusili, to nie powiedziałabyś nam ani słowa więc, może żeby Ci to ułatwić, moglibyśmy zadawać pytania, a ty odpowiadałabyś "tak" lub "nie", ewentualnie coś opowiadała.
- Ja się zgadzam! - krzyknęłam. Może jednak nie będzie to takie trudne.
- Ja zaczynam! - krzyknął blondyn, a reszta od niechcenia mu przytaknęła - Czy w tą noc, kiedy przyszłaś do mnie po tabletki, wiedziałaś już o ciąży?
- Tak. Wiedziałam to już dużo wcześniej - dopowiedziałam, mimo, że wcale nie było to konieczne. No ale cóż. Obok Irlandczyka siedział Liam, więc teraz była jego kolej.
- Wiesz kto jest ojcem?
- Tak. - przyznałam - Kto kolejny? - dodałam szybko i dość nerwowo.
- Kto nim jest? - Louis, jeśli myślisz, że się dowiesz to jesteś w wielkim błędzie, kochany.
- Na to pytanie nie odpowiem ani tak, ani nie. - chłopak przewrócił oczami, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmieszek. O nie! Louis Tomlinson wpadł na jakieś pomysł.
- Czy on jest w tym pomieszczeniu? - a jednak nie przemyślałam tej gry. Odpowiedź jest jasna, nic nie zmyśle... Chyba, że...
- Nie - kłamstwo numer jednem
- Czemu zrobiłaś krzyżyki na palcach? - Fuck! Fuck! Fuck! Czemu ten debil ma taki dobry wzrok? I czemu jestem taka przesądna?
- Louis, czyżbyś zapomniał, że możesz zadać tylko jedno pytanie? - dokładnie zaakcentowałam słowo "jedno", bo zdążyłam zauważyć, że czasami ten chłopak ma problemy z przyswajaniem wiadomości.
Po raz kolejny przewrócił oczami po czym słodko uśmiechnął się w stronę Zayn'a. Coś błysnęło mu w oko. Louis (Debil) Szatan (idiota) Tomlinson. Ja już mu kiedyś dopiszę coś w akcie urodzenia... Ale nie ma szans, Zayn mu nie pomoże. Proszę! Ciemnowłosy głęboko westchnął i zaczął mówić.
- Dlaczego, podczas odpowiadanie na pytanie tego o to kretyna - no! ktoś mnie popiera! Zaśmiałam się cicho. - zrobiłaś krzyżyki?
- Ja zawsze robię krzyżyki. Nie zauważyłeś nigdy? - wyszczerzyłam się w jego stronę, oczywiście sztucznie - Po za tym, to również nie jest pytanie, na które mogłabym odpowiedzieć "tak" albo "nie". - zauważyłam.
Błagam niech Harry nie ciągnie tego tematu dłużej. Proszę. Chłopak przyjrzał mi się uważnie, zanim zaczął mówić.
- Zaszłaś w ciążę przed przyjazdem do Anglii, tak?
- Tak - kłamstwo numer dwa. Uwaga! Uwaga! Zaczynamy rundę drugą.
Blondyn, który był kolejny, nie odzywał się przez długi czas. Myślał nad czymś i to intensywnie. Louis pstryknął mu palcami przed twarzą na co chłopak momentalnie oprzytomniał i spojrzał w moim kierunku.
- Jesteś jakoś w drugim miesiącu, prawda?
- Tak - wypaliłam nie do końca myśląc. Jezu święty! Czy myślenie boli? Mogłabym kiedyś spróbować.
Blondyn uniósł swoje brwi patrząc prosto na mnie. Kuźwa no! Jeszcze chwilę i mnie przyłapią. Jeśli już tego nie zrobili.
- Wtedy byłaś już w Anglii. - mam plan! Będę zgrywać głupią!
- Serio? A to nie, chodziło mi o końcówkę trzeciego. Tak, trzeci. Mhm, sorka pomyliłam się. - kłamstwo numer trzy. Ale z krzyżykami się nie liczy, nie? - ktoś jeszcze?
- Wiesz jakiej płci będzie dziecko? - zapytał Liam
- Dzieci. I nie nie wiem. Jest jeszcze za wcześnie. Tak mi się wydaje. - gały im zaraz wylecą. A no tak... Istnieje małe prawdopodobieństwo, że nie wspomniałam o tym, że jest to ciąża bliźniacza. Ups?
- Jezu, tak. Potwierdzam. To będą bliźniaki. Jestem tak samo zachwycona jak wy - przewróciłam oczami. - Louis. Twoja kolej!
- W szpitalu mówiłaś o jakieś, cytuje "lafiryndrze w barze". Tak wiem. Nie odpowiesz TAK lubi NIE, bo zasadniczo nie było to pytanie, ani, a mniejsza o to. Kto to był i co ona ma wspólnego z twoimi rodzicami?
- To będzie długa historia...
- Mamy dużo czasu.
- Dzięki Niall - uśmiechnęłam się w jego stronę, oczywiście sztucznie i wiem, że on doskonale o tym wie.
- Dobra. Uwaga zaraz usłyszycie "Story of my life"
- Ty to jest dobre! - krzyknął Zayn, a wszyscy włącznie ze mną spojrzeli na niego jak na debila, którym i tak i tak jest. Jak my wszyscy.
- Tytuł na piosenkę.. - dodał i oddał mi głos.
- A więc moje życie było fajne. Do czasu gimnazjum. - zaraz padną pytania co to więc może od razu powiem - Tak, już wyjaśniam co to. Szkoła pomiędzy liceum, a podstawową. Zaczynasz w wieku 13 a kończysz mając 16. Skoro już zapoznaliście się z polskim systemem nauczania, wracajmy do historii. Miałam dużo znajomych w tym Natalie oczywiście, a jeszcze wcześniej przyjaźniłam się z Patricią, która wyjechała, jak się ostatnio dowiedziałam do Anglii. Ale w gimnazjum wszystko się zmieniło. Wiecie bunt nastolatków i te sprawy. Przez jakiś czas nawet miałam czarne włosy. Patrząc z perspektywy czasy, to było zabawne. Dla mnie. Szlajałam się po nocach z jakimiś wiarą z o rok starszej klasy, nie słuchałam rodziców, coraz częściej widywałam się z dyrektorką, to za opuszczanie zajęć, za jakąś bójkę. Nie kierujmy się stereotypami, dziewczyny też umieją się bić. Moje oceny były dość "ciekawe" i tak dalej. Oczywiście większość moich starych znajomych już nie chciała utrzymywać ze mną kontaktu. Okay. W liceum nastąpił kolejny przełom. Porzuciłam czarne włosy i skórę. Mimo, że nadal ją lubię i kupiłam kilka sukienek. Wow, wiem. Podciągnęłam się trochę w nauce, co nie znaczy, że nie chodziłam na imprezy. Nie zerwałam starych znajomości z gimnazjum. Tylko troszeczkę je ograniczyłam. No i na jednej z tych imprez poznałam Kamila. Mojego chłopaka. No już byłego. Natalia za nim nie przepadała i teraz przyznaję Ci rację. Byłam z nim umówiona, z tego, co pamiętam, na 15.00,chyba. Nie wiem, dokładnie. Ale nie było ostatniej lekcji i wypuścili nas ze szkoły wcześniej. Ponieważ ostatnio nie układało mi się z rodzicami. Głównie z tatą, ale prawdziwego powodu, dla którego nagle zmienił do mnie stosunek nie znam. Tłumaczył, że to przez moje zachowanie, ale wcześniej było gorzej, a wcale tak bardzo za to się nie bulwersował. Właśnie dlatego postanowiłam po prostu iść do niego wcześniej i nie wracać do domu. Miałam klucze do jego mieszkania, no tak, zapomniałam dodać, że był trochę starzy. Był już na studiach i mieszkał sam. Wydaje mi się, że zapomniał o tym, że je posiadam, albo zakładał, że jestem w szkole, ponieważ zastałam go miziającego się właśnie z wcześniej wymienioną niunią. Później usłyszałam jeszcze kilka deklaracji, że to wszystko było kłamstwem, że mnie nie kocha i takie tam jeszcze inne duperele. No to ja jak to ja, poszłam do klubu, aby wylać swe smutki. I zastałam tam tą kochaniutką blondyneczkę. Od razu zaznaczam, że nie mam nic do blondynek, ale ona była wnerwiająca. Przechodząc dalej - rzuciłam się na nią. Ona oddała i powstrzymał nas "miły" pan z ochrony, który zaprowadził MNIE, bo to oczywiście była moja wina, na komisariat, z którego odebrali mnie rodzice. W domu dowiedziałam się, że za kilka dni przeprowadzam się do Anglii. Surprise! Byłam zachwycona. Sarkazm. Ostatni raz rozmawiałam z nimi na lotnisku. Nie żebym nie odbierała albo coś takiego. Oni po prostu nie dzwonili. Ani razu. Resztę już znacie.
- A jak dowiedziałaś się o ciąży? - dopytywał Harry.
- Za pomocą testowego. A jak inaczej?
- Nie o to mi chodziło. Kiedy, jak i gdzie.
- Czy ja wiem? Jak wróciliśmy z Hiszpanii. Jakiś tydzień po, tak sądzę. W łazience jeśli by wchodzić w szczegóły. Z resztą twoja siostra odwoziła mnie do lekarza. Myślałam, że się domyśliła. Gdzie tak właściwie jest Gemma? - kiedy ostatni raz ją widziałam?
- U jakiś znajomych z LA. Z resztą, gdzie ona nie ma znajomych...
- Aha. Coś jeszcze?
- Nie wiedziałem o twoich rodzicach.
- Lou, serio nie potrzebuję litości. Jest okay.
- Na serio?
- Nie, na niby.
- I tak nie wierze.
- Nie mój problem.

***

Po obiedzie zjedzonym w hotelowej restauracji postanowiłam wybrać się na spacer. Hotel, w którym aktualnie się znajdowałam, mieścił się praktycznie na samej plaży więc było to ogromnym plusem. Zdjęłam szare dresy, a na ich miejscu znalazły się jeansowe szorty, które sięgały mi do połowy uda. Na górę założyłam zwykły T-shirt, a na to szarą bluzę z kapturem, na której widniało logo The Rolling Stones. Uwielbiam spacerować po plaży przy zachodzie słońca. Jest to jeden z moich ulubionych widoków. Moim zamiarem było przewietrzenie się, a następnie położenie się do łóżka i oddanie się w błogi sen, jednak ktoś zdecydował się pokrzyżować mi plany. Do mojego pokoju, który dzieliłam z Eleanor wpadł roześmiany Pan Tomlinson z bananem na twarzy. Ale dosłownie. Miał banana na twarzy. W sensie, że owoc. Jako osoba, wolno myśląca potrzebowałam chwili na przeanalizowanie sytuacji, jednak nie została mi ona dana, bo w pokoju pojawił się Styles wydzierający się na Louisa. To już jest chyba na porządku dziennym. Powinnam się przyzwyczaić. 
- Czy moglibyście się uspokoić? - zapytała brunetka z nadzwyczajnie wielkim spokojem, która w tej chwili przeglądała jakąś gazetę. Jednak kiedy zauważyła, że jej opanowany ton nic nie zdziała, wydarła się, a mój kuzyn momentalnie zaczął ją przepraszać. Wspominałam już kiedyś, że są śmieszną parą i kłócą się o błahostki, prawda? No i przeszli do etapu drugiego! Soczysty całuj! Fuj! Chwyciłam szybko swój telefon i nie obracając się już w kierunku pary pociągnęłam lokowatego za rękę do drzwi, prowadzących na korytarz, tym samym zostawiając ich samych. Puściłam ciepłą rękę Harry'ego na korytarzu i obróciłam się na pięcie w kierunku wind. 
- Gdzie idziesz? 
- Na spacer. 
- Mogę z tobą? 
- Jak chcesz - westchnęłam. Chciałam iść sama, ale dobra. Harry może być. 
- Poczekaj sekundkę. Idę po bluzę. - kiedy obróciłam głowę w jego stronę, już go nie było. 
Trzeba przyznać, że rzeczywiście uwinął się w kilka sekund. Obecnie jechaliśmy w windzie. Nerwowo stukałam nogą o podłogę patrząc się na sufit. Czułam się jak w jakimś filmie, kiedy co chwilę widziałam w lustrzanym suficie wzrok Harry'ego na moją osobę. 
- Masz jakiś konkretny cel w gapieniu się na mnie?
- Nie, kochanie. 
- Sądziłam, że już przerobiliśmy etap tego, żebyś się tak do mnie nie zwracał. 
- Może wato byłoby mi przypomnieć, co?
- Niedoczekanie twoje - uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z windy, która akurat w tym momencie się otworzyła.
Chłopak szedł tuż za mną. W pewnym momencie złapał moją dłoń i pociągnął w drugą stronę. Zorientowałam się o co mu chodzi, dopiero kiedy usłyszałam krzyki nastolatek. Tylne wyjście. Obydwoje nałożyliśmy na głowę kaptury, które i tak mało zakrywały, ale cóż... 
Uśmiechnęłam się kiedy moje stopy dotknęły ciepłego pasku, na plaży. Było już dość późno. Nieliczni ludzie spacerowali wzdłuż morza obejmując się, albo idąc z psem. To tak można? Mniejsza o to. Podeszłam bliżej wody, zdejmując po drodze swoje japonki i chwytając je w dłonie. Obróciłam się spoglądając na chłopaka, który najwyraźniej nie był przekonany do zamoczenia nóg, ale kto go przekona jak nie ja? Podbiegłam do niego i miałam w zamiarze pocałować go w policzek w celu przekonania go do mojego pomysłu. Bo co to za frajda pluskać się w wodzie samemu? Ale Harry jak to Harry zawsze musi coś wykombinować. W odpowiednim momencie przekręcił swoją twarz. Nasze usta zetknęły się na dosłownie małą chwilkę, ale i to wystarczyło aby obudzić jakieś motylki w moim brzuchu. A może to były dzieci? Nie, za wcześnie. To jednak motylki. Tą chwilę zakłócił dźwięk mojego telefonu. Ugh! Musiałam odebrać. Przejechałam palcem po ekranie, nie patrząc na niego. 
- Cześć skarbie.
- Mama? - zamarłam

____________________________________________________________________________
Hej :) Chcę już iść spać więc nie będę się rozpisywać zbytnio. Test 6- klasisty na szczęście napisany. Już po wszystkim. Wielka radość! Więc w szkole będzie większy luz! Juhu! Dziękuję za nominację do Liebster Awad. Bardzo się cieszę :)
Chciałam podziękować, również za komentarze pod poprzednim rozdziałem i podkreślić, że pod tym również miło widziane :) Naprawdę miło jest je czytać <3
Całuski :**
Sophie xx







niedziela, 6 kwietnia 2014

Liebster Award

Zostałam nominowana przez Charlie TH i bardzo bardzo dziękuję :) W życiu nie sądziłam, że to opowiadanie spodoba się tylu osobom :) Jeszcze raz dziękuję :***

Pytania:

1. Gdzie widzisz siebie za 5 lat?
Za 5 lat, to jeszcze w szkole...
2. Jaka jest rzecz, której najbardziej się boisz?
Głupio to zabrzmi, ale... gołębi xD i silnej burzy 
3. Ile masz lat?
Rocznikowo 13
4. Od jak dawna słuchasz 1D?
Jakoś od kwietnia 2013. Nie licząc lata 2012 gdzie nałogowo słuchałam WMYB
5. Co sądzisz o kłótniach fanów i wojnach między fandomami?
Są głupie i najczęściej na tematy, na które żadna fanka nie za odpowiedzi na 100% albo jakąś inną błahostkę. Staram się nie wdawać w takie kłótnie.
6. Twój ulubiony członek zespołu/ ulubiony wokalista?
Harry Styles. A ulubiony wokalista to Ed Sheeran :)
7. Czy masz jakieś pomysły na nowe historie?
Nawet za dużo..
8. Masz do wyboru:(spotkać się ze swoim idolem, dostać 1000000$, podróżować po świecie) co wybierasz?
Dostać 1000000$, ponieważ za tą kasę, mogę zrealizować pozostałe dwie opcje :)
9. Gdzie chcesz mieszkać w przyszłości?
W Anglii :) Ale za pewne do tego czasu zmieni mi się tysiąc razy :) 
10. Ulubiony kolor?
Niebieski, jasny zielony i czarny.
11. Kto/Co jest twoją inspiracją do tworzenia?
Myślę, że dużą rolę odgrywa w tej sprawie muzyka. Ale zdarzało się, że moją inspiracją była moja nauczycielka od przyrody, która powiedziała zdanie na lekcji więc.. Różnie to bywa..

Moje Pytania:

1. Jak masz na imię?
2. Lubisz, kiedy pada deszcz?
3. Co myślisz o piosence "Hej dziewczyno" 4 love? xd
4. Herbata vs. Kawa?
5. Wolałabyś przefarbować włosy na niebieski, czy zrobić sobie tatuaż na plecach?
6. Pracujesz na policji. Twój idol powinien dostać mandat. Dajesz mu go? Czy prosisz o autograf? hah
7. Na co czekasz?
8. Co jest dla Ciebie największą motywacją do działania?
9. Ulubiona piosenka?
10. Jaka jest ostatnia książka, którą przeczytałaś i polecasz?
11. Wolałabyś dostać najnowszego iPhona czy pojechać na tydzień na Hawaje???

Blogi, które nominuję :

1.My Baby Daddy
2. I told you you should never (...)

Czytałam jeszcze kilka fajnych, ale na Wattpadzie więc no by było na tyle :)
Jeszcze raz dzięki za nominację :)
Sophie xx
PS Hahaha musiałam wstawić to zdjęcie xD