sobota, 30 listopada 2013

Rozdział Szesnasty

- Harry -
- Sydney, Australia -

Zaraz po tym jak wróciliśmy z Hiszpani wróciliśmy w sumie do codzienności. Rozmawianie z fanami, którzy rozpoznali cię na ulicy, wywiady, koncerty... Co prawda mamy wakacje ale musieliśmy wyjechać na nie całe 2 tygodnie, ponieważ w ramach trasy koncerowej którą nawiasem kończymy właśnie za równe 10 dni mamy zaplanowane kilka koncertów i wywiadów a potem wracamy do domu i znowu mamy wolne. Obecnie jesteśmy w Australii a dokładbiej w hotelu. Ja leże na łóżku w pokoju i nie wiem co robić, jest 4.00 nad ranem wszyscy pewnie jescze śpią. Ugh po 3 latach powinienem się już przyzwyczaić do zmian stref czasowych. A od pierwszysch wyjazdów to się nie zmieniło, przez pierwsze 2 dni nadal funkcjonuje według innej strefy czasowej. Wogóle kto to wymyślił? Ta wiem to przez to że Ziemia się kręci no ale i tak nie nawidze zmian czasu... No to albo zostaje w łóżku, nie to odpada... Idę pobiegać! Tak, zdecydowanie jest to lepsza perspektywa na spędzenie poranka, niż leżenie w łóżku. Ubrałem spodnie i bluze po czym wyszedłem z pokoju zabierając jeszcze tylko słuchawki i telefon. Biegałem dość długo rozmyślając przy tym o dosłownie wszystkim, po prostu o tym co mi przyszło do głowy, jak zdążyłem zauważyć większość moich myśli zajmowała pewna blondynka o pięknych niebieskich oczach i imieniu Kathlee... Tak szczerze to co ja mam powiedzieć? Co do niej czuje? Jest dla mnie ważna, zależy mi na tym by była szczęśliwa ale jednak się boje. Czego? Nie wiem, boję się stracić przyjaciółke... Czy ją kocham? Nie, to by było nie dorzeczne. Nie mogę kochać kogoś kogo poznałem niecały miesiąc temu. To by było dziwne... Jednak - nie chce widzieć jak płacze, bo wtedy ja robię się smutny, uwielbiam jej uśmiech, oczy, w które mógłbym patrzeć cały czas. Widząc ją mam ochotę ją przytulić i nigdy nie puścić. Co ja bym oddał, żeby po raz kolejny poczuć smak jej ust... Zależy mi na niej! W sumie to już tęsknie.. O kurwa! A jednak ją kocham...

- Kathlee -
- Londyn, Anglia -

Obudziłam się w środku nocy. Nie zmróżyłam oka od wieczora, poprostu nie mogłam zasnąć. Dziewczyny leżały rozwalone na moim lóżku a ja nie miałam kompletnie miejsca. Nie chciałam ich budzić, wiedziałam, że poprzedni dzień dla nich również był bardzo trudny. Nie ustaliłyśmy w sumie wszystkiego dokładnie ale mam pewność, że dochowają tajemnicy, ufam im. Najciszej jak tylko potrafiłam wstałam z łóżka, sztuchając przy tym delikatnie głowę El. Dziewczyna przebudziła się na chwile ale zapewniłam ją że wszystko w porządku i kazałam spać dalej. Ta jak zabita od razy opadła na łóżko. Ja za to wyszłam z pokoju, zamykając przy tym drzwi. Wyszłam na korytarz i zeszłam schodami na dół. Nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki i usiadłam na kanapie. W sumie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Czułam, że nie dam rady ukrywać ciąży zbyt długo ale postaram się to zrobić jak tylko długo się da. Szczerze mówiąc nie wiem co by się stało gdyby Harry, niewiadomo skąd dowiedział się prawdy. Chociaż po ci wybiegać tak w przyszłość? Gdzie się podział mój optymizm? Odstawiłam szklanke na blat kuchenny i skierowałam się schodami na górę. Nie pytajcie mnie co mną kierowało, bo naprawdę nie wiem ale weszłam do pokoju Harrego i usiadłam po turecku na jego łóżku. Miałam silną potrzebę wygadania się. I wtedy coś sobie przypomniałam. Położyłam moją prawą rękę na brzuchu i się lekko uśmiechnęłam
- wiesz, jak będziesz podobny albo podobna do twojego taty to mam przerąbane...- zaśmiałam się lekko
- boje się troche wiesz? Wiem, że jestem bardzo młoda, ale obiecuje ci skarbie, że postaram się być najlepszą mamą jaką tylko potrafię - w tym momencie poczułam jedną, samotną łzę na moim policzku. Sama nie wiem dlaczego. Nie byłam smutna, może to dlatego, że po raz pierwszy w życiu odezwałam się do swojego dziecka, może dlatego że się o nie bałam, poprostu nie wiem czy poradze sobie w roli matki. Mam 18 lat. Boże w co ja się wkopałam? Nie chodzi mi o to że zmarnuje sobie życie, już kocham to dziecko ale ja sama nadal potrzebuje rodziców, których nawiastem mówiąc nie ma przy mnie, a w przeciągu dziewięciu miesięcy sama mam się stać matką. Poprawka- już nią jestem. 
Nie miałam już siły ani ochoty na dalsze rozmyślanie nad moją przyszłością, bo pytań było wiele. Naprzykład co ze studiami? Gdzie zamieszkam? Naprawdę nie chciałam jeszcze bardziej się dołować, a już i tak miałam fatalny dzień. Opadłam na łóżko. Poczułam tak bardzo charakterystyczny zapach - zapach ojca mojego dziecka, nieświadomego ojca mojego dziecka. Nie byłam specjalnie zmęczona ale pod wpływem zapachu zdążyłam się uspokoić i po chwili już spałam. 

~SEN~

- No gratuluje Kathlee! - uśmiechnęła się blondynka imieniam Lee
- Wiedziałaś prawda? 
- O czym? 
- Nie zgrywaj głupiej. Nie chce się kłucić, bo nie mam na to ochoty, siły ani chęci! Wiedziałaś, że jestem w ciąży.
- Owszem, wiedziałam - lekko się uśmiechnęła - nie mogłam Ci powiedzieć, z resztą nie uwierzyłabyś, chyba nie sądzisz że nie zauważyłam tego, że za mną nie przepadasz... 
- To nie tak, ale strasznie działasz mi na nerwy. Zjawiasz się w śnie. Później musiałam zajmować się jakąś dziewczynką... - przerwałam bo coś cobie uświadomiłam- próbowałaś mi powiedzieć... - Lee kiwnęła tylko lekko głową a potem zniknęła. Ja pojawiłam się w jakimś pomieszczeniu. Dużym. Ściany były zrobione z cegieł, było dość ponuro. Zauważyłam dużo regałów z książkami, najprawdopodobniej byłam w jakiejś bibliotece. Dużej, potężnej bibliotece z setkami ksiąg. Tylko po co? Odkąd pamiętam nie czytałam zbyt dużo więc jakoś nie ciągnęło mnie do zagłębienia się, w którejś z lektur, jednak jedna ksiąga przykuła moją uwagę. Podeszłam bliżej i wspięłam się na palce aby ją chwycić. Już miałam ją w ręku, kiedy ta spadła na podłogę. Spojrzałam na dół, lekko się zgdziwiłam kiedy zobaczyłam otwartą księgę a wniej... Moje zdjęcie razem z mamą na placu zabaw, miałam wtedy najwyżej 4 latka. Wydawałam się bardzo szczęśliwa. Lekko oszołomiona tym co odkryłam podniosłam książke i poszłam usiąść na bujanym fotelu, który znajdował się w rogu pomieszczenia. Otworzyłam ją na pierwszej stronie. Były tam zdjęcia mojej mamy, ale nie było tam mojego taty. Obok mojej mamy znajdywał się inny mężczyzna, którego kojarzyłam ale naprawdę nie wiedziałam skąd, mógłby to być jakiś mój wujek albo znajomy rodziców. Nie przejęłam się i obróciłam kartkę na drugą strone. Znowu ten facet z moją mamą, tylko teraz było bardziej wyraźne zdjęcie. On ją przytulał. Nie to nie możliwe, żeby moja mama miała kogoś przed moim tatą. Nigdy nic o tym nie wspominała. Przyjrzałam mu się dokłaniej.
- LOUIS?!
Walnęłam się otwartą dłonią w głowę. To nie był mój kuzyn. No bo jakim prawem? To jego tata, ale do jasnej cholery czemu on całuje się z moją mamą?! 
- Lee! Lee! Proszę przyjdź tu! Błagam... - zaczęlam się wydzierać, poczekałam kilka chwil a przedemną stała wysoka blondynka
- W czym mogę ci pomóc Kathlee? - spytałam z uśmiechem
- Dlaczego moja mama całuję się z moim wujkiem?!
- Hm..wiesz, wydaje mi się, że nie jest to temat,na który powinnaś rozmawiać ze mną. Ale Kathlee właśnie tu kryje się rozwiązanie czegoś co cię trapi.
- Czego?
- Kogo Ci teraz brakuje? - spytała poważnie. Za to ja zaczęłam się chwilkę zastanawiać.
- Tak szczerze to Harrego - powiedziałam bardzo cichutko
- Okay... - jej mina... Hmm. Była lekko dziwna - Chodziło mi bardziej o rodziców... Porozmawiaj ze swoją mamą - odrzekła i spojrzała na mnie
- Nie, nie mam na to ochoty. Jak mnie zostawiła to ja nie będę błagać o litość.
- Jak chcesz- odetchnęła głęboko - Ja cię do niczego nie zmuszę. Ale nie popełnij tego samego błedu co ona.
- Jakiego błędu? O czym ty mówisz? - nie było już jej. Znowu zniknęła w najgorszym momencie! Usłyszałam jeszcze tylko "Porozmawiaj z nią". Zakręciło mi się lekko w głowie i znowu byłam w realnym świecie.
--------------------
Obudziłam się. Znowu się obudziłam po śnie, który wydawał się tak realny. Była  dopiero szósta nad ranem a mi nadal chciało się spać. W jednej chwili opadłam ma poduszkę Stylesa i ponownie zasnęłam. 

Tym razem nic mi się nie śniło i powiedzmy że nie przeskadzało mi to. Obudziłam się a właściwie to ktoś mnie obudził. Zabije! - otworzyłam oczy, aby sprawdzić komu zawdzięczam pobudkę- no w sumie to za dużego wyboru nie było. W progu stała El z budzią otwartą chyba tak szeroko, że spokojnie zmieściłaby całą pomarańcze... 
- Co się tak gapisz? -spytałam, ta wiem dość nie miło ale ale ona mnie obudziła
- A nic.. Szukałyśmy Cię z Nati. Trochę się nawet wystraszyłyśmy jak ciebie nie było, jest po 15... Ale wiesz tu się ciebie nie spodziewałam. Wiesz że tu są jakieś cztery jak nie więcej pokoje gościnne nie?
- I kto to mówi? Nie ja rozwalałam się na moim łóżku.
- Ojć... 
- Dobra, wybaczam Ci xd ale musisz mi zrobić omlet! I sok marchewkowy! A na deser sernik! - zaśmiała się ale w efekcie końcowym zgodziła się, pod warunkiem że sernik zjemy na mieście. Ja przystałam na tą propozycję po kilku sekundowym namyśle a potem wygramoliłam się z łóżka, poprawiłam pościel i wyszłam wraz z dziewczyną z pokoju. Potem udałam się do swojego pokoju w celu przebrania się oraz umycia twarzy. Kiedy ubrałam się w jane jeansy i blado-różową bluzke zeszłam na dół. Faktycznie poczułam zapach omletu. Momentalnie zgłodniałam. El stała w kuchni i przygotowywała moje późne, no bardzo późne śniadanko! Natalie była w salonie i z tego co udało mi się wywnioskować rozmawiała przez telefon. Aż wyplułam sok, który piłam gdy usłyszałam jak moja przyjaciółka zakończyła rozmowę nazywając swojego chłopaka skarbem. Ona? Nati? Moja Nati? Podeszłam do niej, po drodze z palcy prawej dłoni tworząc "pistolet" po czy wymierzyłam w nią 
- Kim jesteś? Co zrobiłaś z Natalie? Jestem w stanie zapłacić okup (jeśli jest w granicach 10 tysięcy, bo chyba tyle mam obecnie na koncie) tylko proszę nie zabijaj jej! - ona za to podniosła brwi do góry, chyba nie wiedząc o co mi chodzi
- Natalie, którą znam nie nazwała by chłopaka skarbem! 
- A skąd wiesz z kim gadałam?
- Yyy... Mam dar! Po za tym nikogo byś tak nie nazwała - przewróciła oczami i głeboko odetchnęła po czym chwyciła mój kubek i napiła się z niego. 
- Liam mówił, że pod koniec trasy jest jakaś impreza i że fajnie by było jakbyśmy się pojawiły. A tak właściwie to nie dał nam wyboru. Mamy tam być.
- Gdzie? - spytała El, która weszła do salonu niosąc talerz pyszności, które były dla mnie!
- Na imprezie z okazji zakończenia trasy
- A tak słyszałam. Za 10 dni w Los Angeles z tego co pamiętam. No nic, trzeba będzie polecieć - stwierdziła kładąc mi przed nosem talerz - Smacznego!
- Dzięki :) 

- Zayn - 
- Sydney, Australia - 

- Wychodzicie za 5 minut! - usłyszałem krzyk naszego managera, który dzisiaj chyba wstał lewą nogą. Wydziera się na nas od rana, a przecież 5 minut to dużo czasu. Albo zaczął wrzeszczeć bo Louis wywalił przez okno bokserki Harrego, który spał, prosto w tłum fanek, które stały pod hotelem. No co jakaś nagroda im się należy. Chociaż nie wiem czy chciałbym dostać bokserki Harrego.. Ale kit z tym. 
- Zayn do cholery! 2 minuty! 
- Już idę - burknąłem do siebie i pobiegłem z kubkiem kawy, którą aktualnie piłem w strone wyjścia na scenę. Nagle poczułem że moja kawa znajduje się na moim białym T- shircie. Spojrzałem na koszulkę a potem na dziewczynę, która zaczęła mnie przepraszać
- Victoria?!
- No.. Tak a skąd wiesz? 
- Wylałem ba ciebie sok na imprezie... 
- A no tak. Zniszyłeś mi sukienkę! 
- Oj no przepraszam! A ty mi bluzkę!
- Zayn! Masz minutę! Ja zaraz w kosmos wylecę! - znowu Paul
- Przepraszam Cię, ale muszę lecieć.- zrobiłem krok ale się obruciłem - a no i nie mart się nie gniewam się o tą bluzkę- powiedziałem w kierunku dziewczyny. Ona tylko "fuknęła" 
- Do zobaczenia! - krzyknąłem i pobiegłem w stronę chłopaków
- Coś ty zrobił? - spytała Lou, nasza stylistka, patrząc na moją bluzkę
- Długa historia
- Czekaj tu, zaraz ci przyniosę nową - powiedziała szybko i już jej nie było
- Wchodzicie za 5,4,3,2 - nie miałem co zrobić. Zdjąłem szybko T-shirt, gdyż poczułem że jadę na góre i rzuciłem ją prosto na głowę Paul'a. Przez przypadek oczywiście, ale należało mu się xd. Tak więc powitałem Sydney bez górnej części garderoby...

____________________________
Hej! Naprawdę was przepraszam, że tak długo nie dodawałam ale nie wiem nie byłam w stanie nic napisać. Postaram się to jakoś wybagrodzić :) Naprawdę dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu że były bardzo miłe i po prostu było ich dużo więc DZIĘKUJĘ ;) 
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, za jakieś błedy przepraszam. Pisałam większość ba telefonie ale jak "dorwe" laptopa mamy to popoprawiam będy :) tak wiem Halina - Wiktoria mnie zabije za literówki xd
Całuski Sophie xx


wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział Piętnasty

- Kathlee -
- Dom, Londyn - 

Czułam się jakby ktoś mnie zmielił, dosłownie. Od kilku dni czuję się fatalnie. Jakaś grypa żołądkowa czy coś. Masakra.... Mam iść do lekarza, ale nie wstaję z łóżka. Chłopacy musieli wyjechać gdzieś na dwa tygodnie bo mieli zaplanowane jakieś występy. Nie  wiem gdzie, bo nie wnikam. Jestem w domu z Natalie. Wczoraj nawet odwiedziła mnie Patricia z Lisą i Alex. Eleanor postanowiła dotrzymać nam towarzystwa i przez ten czas zajmuje pokój Louisa. No nasze plany na zakupy i kino raczej nie wypalą przez tą moją chorobę... Dobra, muszę się w końcu ruszyć z tego pokoju, bo już trochę nudno. Miałam zamiar iść coś zjeść, nie byłam głodna ale nie jadłam od wczoraj więc jej ze zdrowego rozsądku. Narzuciłam na siebie jakiś świeży, za duży T-shirt i zeszłam na dół.  Eleanor siedziała na kanapie i rozmawiała przez telefon, z tego co wywnioskowałam z Louisem a Natalie stała w kuchni i coś gotowała. 
- Hej. - powiedziałam wchodząc do salonu, niezbyt entuzjastycznie ale nie mogłam wytrzymać bólu głowy. 
- O cześć. Nie musiałaś wstawać, przyszłabym do ciebie - powiedziała moja przyjaciółka, chciałam jej odpowiedzieć ale poczułam ukłucie w brzuchu i pobiegam do łazienki. Słyszałam jak El powiedziała "Sory, Lou muszę kończyć, papa". Byłam jej wdzięczna że mu nic nie powiedziała, po co mieliby się martwić? Zwykła grypa żołądkowa a akurat mi się często zdarzało na nią chorować. Chwilę potem obie znajdowały się obok mnie. Super nie ma nic ciekawszego jak oglądanie kogoś kto wymiotuje. 
- Martwię się o ciebie Kat, idź do lekarza - odezwała się Natalie. Słychać było w jej głosie zmartwienie. 
- Nie przesadzaj, zaraz mi przejdzie - powiedziałam i podeszłam umyć sobie twarz. 
- No jakoś już cztery dni się trzyma - El nic nie mówiła, była lekko nieobecna. Widać było że się nad czymś intensywnie zastanawiała. 
- Idziemy do salonu? Chyba nie będziemy tak tu stać nie? El idziesz? - po tym pytaniu jakby się ocknęła.
Usiadłam na kanapie a Nat zaproponowała że zrobi mi kanapkę i herbatę. Oczywiście nie protestowałam mimo że nie chciało mi się jeść, ale właśnie po to zeszłam na dół. 
Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś program. 
- Z czym chcesz kanapki? 
- Z ogórkiem. Albo nie, daj z Nutellą. Chociaż... nie wiem, daj oba - wypaliłam na co El wyszczerzyła oczy. No co? Przecież to tylko kanapki...
- Naprawdę? - skrzywiła się Natalie.
- Natalie ale nie na jednej kanapce 
- Zorientowałam się, bo to by było niejadalne. Fuuuuuuu! 
- Wcale nie! Hmm, mogłoby nawet być dobre
- Fuuu! Jak to zjesz to się pożygasz jeszcze raz. 
- Niekoniecznie.... - Eleanor powiedziała pod nosem. Chociaż obie ją usłysza
- Co mówiłaś? - podeszłam do dziewczyny, która była lekko zdezorientowana
- Kathlee- zaczęła po chwili - nie ma takiej możliwości, że ty, yyy no wiesz, że jesteś w ciąży? - spytała na co mnie zamurowało. Oczywiście w jednej sekundzie Natalie znalazła się obok nas.  
- Ja w ciąży. Błagam, Ja przecież nie... - nie dokończyłam bo wtrąciła się Nat
- El wydaje mi się że od czasu kiedy tu przyleciała zorientowałaby się - Ja w tej chwili zamarłam, bo przypomniał mi się pewien drobny incydencik, o którym nikomu nie wspominałam. Wypowiedzaiłam tylko krótkie polskie "Ja pierodle, kurwa nie!" i opadłam na kanapę. Nie, ja nie mogę być w ciąży. ..
Natalie widząc moją reakcję przykucnęła obok mnie ale ja nie kontaktowałam jeszcze jakieś kilka minut. 
- Co ona powiedziała? - słyszałam jedynie głosy dziewczyn
- Przeklneła po polsku... - szybka odpowiedź- Lee? Co się stało? - tym razem zwróciła się w moją stronę. Teraz już nie wytrzymałam i łzy poleciały po moim policzku. Nie mogłam być w ciąży! To po prostu nie mogła być prawda! 
- Kathlee, nie wiem co się stało ani jak i z kim ale nie mamy jeszcze pewności więc się uspokuj - obok mnie zjawiła się El i zaczęła mnie uspokajać. Fakt, przecież to jeszcze nie jest pewne. Uspokoiłam się trochę, ale tylko trochę... I tak dobrze, że chłopaków nie ma w domu. 
- Powiesz nam? - spytała bardzo powoli Natalie, tak jakby się bała wypowiedzieć te słowa. Ja pokiwałam tylko lekko głową po czym dodałam
- Obiecuję, że powiem wam wszystko, ale mogę najpierw mieć pewność? 
- Pojadę do apteki! - zadeklarowała się Eleanor 
- El, wydaje mi się, że lepiej jak Natalie albo ja kupimy test. Mogą ci zrobić zdjęcie i wg...
- Ciebie też już rozpoznają... Natalie? 
- Nie mam prawa jazdy... Daleko to? 
- Dwie ulice dalej
- Dam radę, przejdę się. Z ulicy w prawo czy lewo? 
- W lewo a potem musisz skręcić w "Flower Street". 
- Dobra, czekajcie tu - po tych słowach narzuciła na siebie kurtkę i wyszła z domu. Chyba wszystkie byłyśmy zdenerwowane. Dziewczyny do tego nic nie wiedziały. Natalie zapewne myśli że to dziecko Kamila. Ja za to mam mętlik w głowie. Gdyby jednak okazało się że jestem w ciąży napewno nie zrobiłabym nic dziecku, pokochałabym je, ale jedno jest pewne. ON się o TYM a właśćiwie o nim nie dowie... Bo co bym miała powiedzieć? Wiesz przespaliśmy się ze sobą, nic nie pamiętasz z resztą ja też nie, no oprócz rana i tak się składa że jestem w ciąży. Gratuluję?

******
Obie siedziałyśmy na kanapie, obie się denerwowałyśmy... ja siedziałam nieruchomo za to El chyba rozpierała energia... Aż się dziwie że jeszcze siedzi... Dziewczyna nerwowo bawiła się palcami i tak jak myślałam po chwili wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Ja właściwie nie robiłam nic, nie wiedziałam co zrobić, co myśleć, miałam jednak nadzieję, że to okaże się po prostu pomyłką a wszystkie wymioty i bóle głowy były spowodowane tylko i wyłącznie chorobą. Znowu zerwałam się z kanapy biegnąc do łazienki. Oczywiście Eleanor zaraz była obok mnie. Naprawdę starałam się myśleć optymistycznie, no bo czy naprawdę trzeba mieć takiego pecha żeby zajść w ciążę w tym wieku i do tego nic nie pamiętać, a z ojcem dziecka nie być?! Oczywiście jak takie rzeczy to tylko mi się przytrafiają. Ale nic nie jest jeszcze pewne i najchętniej przedłużyłabym ten czas jak najdłużej. Chociaż czy wolę żyć w nieświadomości? Chyba tak...
Jednak moje marzenia aby nie znać prawdy z każdą chwilą były coraz bardziej nierealne, gdyż w domu pojawiła się z Natalie z 4 opakowaniami testów ciążowych w ręce... Podeszłam do niej powoli, cała w nerwach. Dosłownie nigdy się tak nie stresowałam. Jeszcze do niedawna myślałam, że to egzaminy gimnazjalne były najbardziej stresujące w moim życiu. A w porównaniu do tego co teraz czułam... to tamto to było nic.. To tak jak porównać wiejskiego spożywczaka do pałacu prezydenckiego xd. Ta wiem... niezbyt trafne porównanie ale dobrze, że w obecnej sytuacji, jeszcze myśle... Drżącą ręką chwyciłam opakowania i z powrotem udałam się do łazienki. Dziewczyny czekały w salonie. Wykonałam wszystko według instrukcji, po czym odłożyłam testy i wyszłam z łazienki. Musiałam trochę poczekać, a nie chciałam tam siedzieć przez 15 minut, dlatego udałam się do dziewczyn. Po drodze nalałam sobie mleka do szklanki i usiadłam pomiędzy dziewczynami na kanapie.
- I...? - spytała po chwili Natalie
- Nie wiem, muszę poczekać.... - odpowiedziałam po czym odłożyłam pustą szklankę na stolik i wlepiłam wzrok w obraz wiszący na ścianie. Szczerze mówiąc nigdy nie wydawał się bardziej interesujący niż w tym momencie. Chyba siedziałam tak z 20 minut...
- Kathlee? Chyba już.. - zaczęła po woli Eleanor, po czym odwróciłam się w jej stronę.
- Idziecie ze mną... chcę, żebyście wy mi powiedziały...- obie lekko się uśmiechnęły po czym wszystkie wstałyśmy z kanapy. W drodze do łazienki Nat szepnęła mi na ucho "Nie denerwuj się tak". Kiedy byłyśmy u celu, ja zatrzymałam się w drzwiach i starałam się nie patrzeć na dziewczyny. Jednak nie udało mi się... obecnie obie patrzyły na siebie z szeroko otwartymi oczyma, trzymając w ręku testy...
- I... - zapytałam podchodząc bliżej do nich, chociaż najchętniej zostałabym tam i nie pytała się o wynik...
- Ymm - zaczęła Eleanor - no wiesz... wszędzie pozytywny.... - zamarłam, dosłownie. Zamknęłam oczy, kładąc swoją dłoń na oczach i osunęłam się na dół, siadając z kolanami podciągniętymi do głowy.
Nie chodzi o to, że nie chcę mieć dzieci, ale ja mam TYLKO 18 lat! A on? Nie.... to jest jakaś pomysłka... Proszę to tylko jakiś głupi sen! Zaraz pojawi się ta za przeproszeniem rąbnięta Lee i to będzie tylko sen, tak tylko zły koszmar... Zaraz się obudzę, znowu na jachcie, TAMTEGO ranka, w swoim łóżku... i to się okaże tylko wytworem mojej wyobraźni... Proszę.... Nie musiałam długo czekać a obok mnie pojawiła się Natalie i Eleanor. Obie przykucnęły obok mnie i mnie przytuliły zapewniając że wszystko będzie dobrze.
Jak ma być dobrze? Ja nie będę dobrą matką! A z resztą dziecko potrzebuje OBU rodziców. A powiedzenie mu o ciąży nie wchodzi w grę... Tego jestem pewna!
- Nic nie będzie dobrze, dziewczyny... jak wy to sobie wyobrażacie? Mam 18 lat, jestem w ciąży, jestem na utrzymaniu Louisa, a moi rodzice chyba o mnie zapomnieli... - dodałam zanim ugryzłam się w język. Obie wytrzeszczyły oczy ze zdziwienia. Fakt... o tym wiedział tylko Harry. - wytłumaczę wam za chwilę, coś czuję że długa rozmowa nam się szykuję... Wszystkie wstałyśmy, dziewczyny chciały iść do salonu ale uznałam, że lepiej będzie u mnie w pokoju. Elka zrobiła nam wszystkim herbatę, po czym poszłyśmy na górę. Do mnie chyba nadal nie docierało, że za dziewięć miesięcy będę matką... no właściwie już jestem...
Usiadłyśmy na moim łóżku. Obie wpatrywały się we mnie. Było po nich widać że są ciekawe ale również smutne.
- Lee, proszę nie przejmuj się tym tak. To nie jest koniec świata. Dasz sobie radę. - przerwała lekko niezręczną ciszę Nati - ja nie chcę się wtrącać ale uważam, że ojciec dziecka powinien wiedzieć, a jest nim Kamil prawda? - no i tu mnie ma! Zamknęłam oczy i naprawdę powoli i leciutko pokręciłam przecząc głową. Otworzyłam oczy. Obie wpatrywały się we mnie z mega zdziwieniem w oczach. Szczerze to byłam lekko przerażona tak na nie patrząc...
- To w takim razie kto? - ponownie nieręczne pytanie, tym razem padło z ust dziewczyny mojego kuzyna.
- Styles - szepnęłam tak cicho, że ledwo sama siebie słyszałam
- Kto? - spytał El
- Styles - szepnęłam ani pół tonu głośniej
- Kathlee, nic nie słyszymy - dodała spokojnie Natalie 
- Kurwa Styles! S-T-Y-L-E-S ! Harry Styles! Mówi wam to coś? - krzyknęłam, pod wpływem emocji.
Jeśli sądziłam, że one były zdziwione kiedy dowiedziały się, że jestem w ciąży to nie wiem w jakim stanie są teraz. Zastygły w bezruchu
z mega wyszczerzonymi oczami, aż się bałam, że im zaraz wylecą xd. Ale fakt sama w to nie wierzyłam, a przynajmniej nie chciałam wierzyć, ale to już wiecie, więc przejdźmy dalej... Pomachałam im ręką przed twarzą, żeby się ocknęły.
- To.. wy..wy.. jesteście razem? - zapytała nadal nie zmieniając swojej pozycji Natalie.
- Nie - szybko odpowiedziałam, spuszczając głowę... jeszcze wezmą mnie za jakąś dziwkę... a przecież nią nie jestem. Ja nawet nic nie pamiętam!
- Chyba czegoś nie rozumiem... - tym razem Elka pokręciła głową i swoje oczy wlepiła w moją osobę.
- Zapewne. Ja też tego wszystkiego nie ogarniam... No z tego co udało mi się wywnioskować, ponieważ nie pamiętam z tego wieczoru za wiele, to.... no..ten tego.. przespałam się z nim a dokładniej to w dzień imprezy na jachcie. Podpytałam go rano i nic nie pamięta, albo bardzo dobrze to ukrywa ale myślę, że to pierwsze. No zamierzałam to zostawić tylko dla siebie i o tym zapomnieć ale chyba się nie uda... Nie chcę, żebyście wzięły mnie za jakąś dziwkę okay? Ja na prawdę nie wiem jak to się stało i dlaczego, nawet pijana się zgodziłam ale nie pamiętam... Znowu mam się rozpłakać? Nie! Już nie chcę płakać... Ten wyjazd chociaż dość nagły, kompletnie zmienił moje życie, ale nie myślałam że aż tak. Kuźde znowu rozczulam się nad sobą! A miałam z tym skończyć...
- Powiesz mu prawda? - taa... a wydawało mi się, że Nat mnie zna...
- Chyba Cię porąbało!!! - ojć... - Nati, przepraszam... nie chciałam tego powiedzieć...
- Spokojnie
- Błagam was, obiecajcie mi, że mu tego nie powiecie, jemu ani nikomu innemu
- ale..
- Bez ale.. proszę was. On ma swoje życie a ja swoje i co ma być to będzie. Obiecujecie?
- Tak - odpowiedziały po chwili namysłu, a ja odetchnęłam z ulgą. Na razie to nikt nie dowie się o mojej ciąży i zamierzam to ukrywać tak długo aż będzie to możliwe.
- Oni w końcu się zorientują... (powiedziała El) - niby tak...
- Ale na pewni nie zorientują się że ojcem jest Harry
- A jak tu jest podsłuch?
- Natalie nie jesteśmy w filmie....
- Wracając do tematu. Oni na pewno zorientują się że jestem w ciąży ale ma to nastąpić najpóźniej jak to się da. Tak wiem, kłamstwo ma krótkie nogi ale tak będzie najlepiej....

________________________________________________________________________
Cześć! Tak wiem Anne^ obiecałam, że dodam wcześniej... Przepraszam, że nie dotrzymałam słowa.
Co do rozdziału to przyznam się szczerze, że bałam się go opublikować... boję się waszej reakcji.. Bo wiem, że ludzie gadają że w większości blogów bohaterka jest w ciąży z chłopakiem z 1D i żyją długo i szczęśliwie, ale u mnie będzie trochę bardziej skomplikowanie... Mam nadzieję, że nie przestaniecie czytać czy nwm co tam i że wam się podoba ;)
Dziunia! Czytając twój komentarz nie wierzyłam.... Rozszyfrowałaś mnie, ale fakt o to mi chodziło w tym śnie więc bardzo się cieszę, że ktoś myśli podobnie do mnie xd i "czyta" między wierszami oraz wyszukuje swoich scenariuszy xd
Jesteście wspaniali i dziękuję za każdy komentarz :) To naprawdę mnie cieszy!
~Sophie xx ~







wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział Czternasty

- Liam - 
- Hiszpania -

Po wczorajszej rozmowie z Kathlee postanowiłem już dalej nie zwlekać. Co prawda nic konkretnego od niej nie wyciągnąłem, a dała mi jasno do zrozumienia że ona nie zamierza się mieszać. Cytuję Lee "Wszystko w twoich rękach". No ale chociaż dowiedziałem się jakiej broni mam użuć - czerwony tulipan. Tylko skąd ja teraz go wytrzasnę?! Mogę zamówić przez internet xd ale nie podam adresu bo lrzecież my jesteśmy na jachcie. Ale mam plan... Jest wcześnie, bo dopiero 6.00 i dam sobie głowę uciąć że wszyscy jeszcze śpią. Ubrałem szarą bluzę i czarne okulary po czym wyszedłem z mojego pokoju. W salonie spała Natalie a obok niej Niall z gitarą na kolanach. Na ziemi leżało kilaka opakowań po chipsach i żelkach. Musili siedzieć do późna. Normalnie to poszedłbym po Louisa i obudziłbym jakoś szatańsko Nialla ale obok była Natalie a jeśli mój plan kupienia kwiatów ma wypalić to najlepiej by było jakby do mojego powrotu spała więc po prostu wyszedłem. Przedostałem się na plaże a następnie w stronę miasta. Większość sklepów była jeszcze zamknięta... Ale szedłem dalej z nadzieją. No i znalazłem. Moim wybawieniem okazała się być starsza pani siedziąca przy stoliku z bukietami kwiatów. Na moje szczęście pośród nich znalazły się również tulipany, do tego czerwone. W obawie przed tym że jeden może nie "zadziałać" wziąłem wszystkie jakie ta kobieta posiadała, tak więc wracałem z 40 tulipanami w ręce... Po drodze jeszcze wstąpiłem do spożywczaka, który został właśnie otwarty i kupiłem świeże bułki oraz jednodniowe soki. Kiedy wróciłem było po 7. Oczywiście wszyscy nadal spali, co akurat teraz było mi na rękę. No tak, tylko mądry Liam nie pomyslał gdzie przechowa do wieczora 40 tulipanów...! No cóż... innego wyjścia nie miałem jak przechowac je u siebie w pokoju... Wywaliłem na podłogę wszystko co było we wiadrze, po czym nalałem do niego wody. Do środka wsadziłem kwiaty, wiadro zaś postawiłem za łóżkiem. Nic szczególnego nie miałem do roboty. Znając wszystkich to nikt jeszcze nie wstał, dlatego nie zostało mi nic innego jak posłuchac muzyki albo poczytac książkę. Mógłbym jeszcze wyjść na spacer, ale dopiero co wróciłem... więc to odpada. Położyłaem się na łóżku zakładając słuchawki i włączjąc piosenkę. Chwyciłem telefon i wszedłem na TT. Oczywiście jak zawsze pełno wiadomości od fanów, ale nigdy mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwinie. Lubię je czytać, oglądac zdjęcia jakie wysyłają. Ale nie zawsze mam czas odpowiedzieć na wszystkie...
Właśnie czytałem jakąś wiadomość od fanki, kiedy przyszedł mi pomysł na piosnekę. Niby wakacje, a pracujesz cały czas... Ale jak ktoś lubi swoją pracę to czemu nie? Z resztą nikt nie powiedział że jeśli napiszę jakąś piosenkę to wykorzystamy ją jako One Direction. Po prostu bazgroły do zeszytu i tylko wyłącznie do zeszytu Liama Payna.

- Kathlee - 
- Hiszpania - 

Od wczoraj mój humor znacznie się poprawił, co oczywiście nie jest niczym złym. Po prostu to co było już tak zostanie i nic z tym nie zrobię. A po co się zamartwiać? Na razie nie mam z czego. Nikt nic nie wie (mam nadzieję) i niech tak zostanie a ja już do tego nie wracam. Tak więc koniec tematu. Ponieważ była godzina 9.30 co jak na mnie (już pewnie zdjążyliście zauważyć) jest dość wczesną porą więc nie zamierzałam jeszcze wstawać z łóżka. Zwłaszcza że wczorajczy dzień był męczący. Do tego ten durny sen. Właśnie... nigdy się jakoś nad nim nie zastanawiałam... Dziwne jest wogólę to że go pamiętam. Nie przypominam sobie abym kiedyś panowała nad swoim snem, mało to podczas niego wydaje mi się jakbym faktycznie tam była. I pamiętam wszystko... nawet swoje przemyślenia. To jest dziwne.. Ale nie sądze żeby ta Lee i wogólę ten świat istniał. To tylko sen... mam nadzieję... Chcąc czy nie chcąc myślałam na temat tego co wydarzyło się kilka dni temu, ale od razu odpędzałam te myśli. Bo właściwie to ja takiej 100% pewności nie mam. Chciaż... KURWA ja coś pamiętam! Nie, Kathlee! Koniec! Nie myślisz o tym! Tak, koniec! Musiałam się czymś zająć. Myśle że połowa naszego towarzystwa już wstała... Właśnie gdzie jest Natalie? Wygramoliłam sie z łóżka i poszłam do łazienki. Ponieważ moje włosy domagały się już umycia, poczyniłam to a następnie ubrałam się w miętową bluzkę z kołnierzykiem oraz krótkie, jeansowe spodenki. Na rękę założyłam złot bransoletkę z krzyżem oraz pierścionek. Na nogi nic nie założyłam bo uwielbiam chodzić na boso. Mama mnie zawsze za to ganiła... Właśnie mama... ciekawe co u nich.. Lee? Czy ciebie porabało? Rodzice się od ciebie odwrócili i nie odzywają się do ciebie a ty się zastanawiasz czy wszystko u nich w porządku... Ale ja nie umiem przesać ich kochać tak z dnia na dzień. No kto by umiał? Nic nie zmieni faktu że są moimi rodzicami. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni, ponieważ byłam głodna. Nikogo nie było... No nie licząc Natalie i Nialla śpiących na kanapie. Wzięłam szklanę po czym nalałam do niej lodowatej wody. Podeszłam do moich przyjaciół i wylałam na nich całą zawartość. Natalie gwałtownie wstała a blondyn krzyknął, ja za to zaczęłam się głośno śmiać. Obydwoje "zabili mnie" wzrokiem i wytarli swoje twarze. Kilka chwil potem pojawiła się zeszta, "bo słyszała krzyki". Jak już wszyscy byli to usiedliśmy do stołu i zjedliśmy śniadanie. Plan na dzień dzisiejszy był jak dla mnie wspaniały. Mieliśmy płynąć na jakąś wysepkę, oczywiście w czasie podróży z dziewzynami zamierzamy opalać się na górnym pokładzie. Liam i Harry chcieli łowić ryby, co jak dla mnie jest normalnie mega pomysłowe, zwłaszcza że będziemy płynąć... Ale zdążyłam już zaobserwować że oni czasami naprawdę świecą inteligencją.... zauważliliście ten sarkazm, prawda? Po posiłku udałam się do swojego pokoju, w tym czasie przyszedł jakiś facet, który okazał się być marzynarzem. W końcu ktoś musiał prowadzić ten jacht nie? Zaczęłam przebierać się w bikini kiedy do pokoju wlazł Louis. Odruchowo chwyciłam bluzkę i zakryłam się nią. Za to chłopk śmiesznie zakrył oczy ręką.
- Cześć Louis, nie nauczyli cię w domu że się puka do drzwi? A w sumie fakt jak byłeś młodszy też wparowałeś mi do łazienki, ale myślałem że wyrosłeś z tego...
- Jeju, Lee, nie chciałem, sory... Szukam Eleanor.. Widziałaś ją gdzieś?
- Yyy.. nie... A gdzie szukałeś?
- No wszędzie!
- A na górnym pokładzie sprawdzałeś?
- Ojć... nie
- Jezu czy ty wogóle kontaktowałes na śniadaniu, kiedy El jasno objaśniła że zamierza się opalać? Z resztą tak samo jak ja i Natalie?
- Mmm...mogło mi wyjecieć z głowy - uśmiechnął się głupio.- Dzięki i jeszcze raz sory ;)
- Nic się nie stało - odpowiedziałam a mój kuzyn opuścił pokój, który dzieliłam z Natalie. Szybko dokończyłam przebieranie góry stroju na wypadek gdyby ktoś jeszcze kogoś szukał. Kilka minut później w pokoju zjawiła się moja przyjaciółka, która również zaczęła się przebierać. Kiedy usiadła na łóżku i mi się przyglądała zaczęłam się lekko bać. Bo na codzień ona tak nie robi. Nie tym spojrzeniem... A to nie wróżyło dla mnie nic dobrego...
- Siadaj - poklepała miejsce na łóżku obok siebie. Ja zaś zmróżyłam lekko oczy i wykonałam jej polecenie.
- Co jest? - spytała. Super... i znowu ktoś każe mi do tego wracać... ale nie ja nic nie gadam. Było minęło...
- Nic nie jest, co by miało być? - odparłam bez większego zastanowienia. Ona mnie zna za dobrze ale może się uda...
- Kathlee! Masz mi powiedzieć! Coś się dzieję, może nikt inny tego nie widzi, bo nie znają cię aż tak dobrze, i im możesz wciskać kit że nic nie jest, ale nie mnie. Znam Cię od podstawówki!
- Natalie - zaczęłam niepewnie - Proszę nie każ mi nic mówić, bo nie chcę. Nie chcę wracać do tego co było. Najlepiej jak po prostu nikt oprócz mnie nic nie będzie wiedział. A tobie Nat... powiem Ci ale jeszcze nie teraz.... Proszę... - szepnęłam- wzrok Natalie był przepełniony smutkiem, prejmowała się tym, przemowała się mną... jakie to słodkie. To fakt, jesteśmy jak siostry... Kiedy z trudem powstrzymałam łzy, których tak strasznie nie chciałam uronić wstałam, a za mną Natalie. Następnie udałyśmy się na górny pokład i przyłączyliśmy się do Eleanor, która leżała i próbowała się opalać o obok niej latał Louis i z tego co wywnioskowałam za coś ją przepraszał... Ja też chciałabym się kłucić z moim chłopkakiem (gdybym go miała oczywiście) o takie błachostki jak oni. Z pozoru a właściwie nie tylko z pozoru byli parą idealną... Kłucili się często ale z perspektywy osób trzecich było to po prostu śmieszne, bo naprzykład powodem ich sobotniej kłutni było to że Eleanor powiedziała że założy białą sukienkę a Louis uznał że w granatowej będzie lepiej... Więc sami widzicie że kłutnie na miarę trzeciej wojny światowej... Tak samo jak zawsze, było i w tym przypadku, Louis za wszelką cenę chciał przeprosić Eleanor, która starała się go ingnorować, śmiejąc się pod nosem. Ostatecznie El wybuchnęła głośnym śmiechem i pocałowała zdezorientowanego Louisa, który nie spodziewał się takiego obrotu spraw a Natalie stojąca obok mnie wypowiedziała głośne Awwwww! Większość dnia minęła nam właśnie na opalaniu i bezsensownych rozmwowach. Tematy były najprzeróżniejsze zaczynając od głupiutkich (ale jakże fascynujących dyskusjach) dotyczącyk "Który kolor lakieru do paznokci jest najlepszy?" "Która modelka ma ładny nos?" poprzez "Co będzie na obiad?" a kończąc na wspomnieniach z dzieciństwa i opowiadaniu o sobie. Cóż na mogłam powiedzieć? Dziećiństwo niby miałam super.. ale potem zaczynały się schody. Ostatecznie opowiedziałam Eleanor o Kamilu, oczywiście pomijając kilka szczegółów... Dowiedziałam się również trochę o El. Naprzykład to że jej rodzice się rozwiedli albo tego że boi się mórz i oceanów... Na co się bardzo zdziwiłam zwarzając na miejsce w którym obecnie się znajdujemy. Dziewczyna powiedziała że ostatnio postanowiła stawić czoła swoim lękom i uwierzcie mi jestem pełna podziwu! O boże! A gdyby teraz była burza?! Ja bym chyba umarła ze strachu! Ojć.. żebym tylko nie wykrakała... Ech! Nie mogę być taka przesądna... Nie wiem ile dokładnie tam siedziałyśmy ale było tyle śmiechu, że nawet nie liczyłam czasu. Wydaje mi się że Natalie również zaprzyjaźniła się z Elką, co mnie bardzo ucieszyło, ponieważ przez ten ostatni czas zaprzyjaźniłam się z tą dziewczyną a wiadomo że trójki zawsze najlepsze! No może nie w każdej sytuacji, ale.. ugh.. wiecie o co mi chodzi xd Czasami odwiedzali nas chłopacy, chcąc się przyłączyć ale jednogłośnie odpwiadałyśmy ze "impreza zamknięta, wstęp tylko dla kobiet". Tak więc aż do południa byłyśmy same.. co nie powiem bardzo mi odpowiadało, nie żebym była obrażona na chłopaków ale musiałam od nich odpocząć, uwieżcie mi, oni bywają bardzo męczący! W pewnym momencie jacht się zatrzymał, jednak nie było widać jeszcze wyspy na którą płynęliśmy. Niall zaczął krzyczeć że idziemy do wody. Eleanor powiedziała, że nigdy w życiu, ale Louis przyszedł po nią i zaniósł na dół. Z resztą ze mną nie było inaczej. Poniewaz żadna z nas się nie zgodziła, chłopacy postanowili zmusić nas siłą. Kilka minut później byłam w ramionach Harrego, a Natalie w Liama, którzy nieśli nas na dół. Wcisnęłi nam kapoki (nie wiem po co, bo umiem pływać, ale dobra)
Pomimo moich wielkich prostestów, kilka sekund później znajdowałam się w lodowatej wodzie. Z resztą tak samo jak reszta damskich i męskich osobników....

- Liam -
- Hiszpania, wyspa  -

Dopłynęliśmy około 17.00. Faktycznie jest tutaj tak pięknie jak mówili ludzie. A może nawet jeszcze ładniej... Dzień się kończył, a kwiaty tygodnia czekać nie będą... Właściwie za tydzień to my będziemy gdzieś w Australi... Ugh.. Paul nam wcisnął jakiś koncert na Sydney, ale potem wracamy i mamy wolne do końca wakacji więc spoko. Obecnie była 20.00. Kathlee poszła na spacer z Niallem i Zaynem, Harry siedzi w pokoju, a Louis i El też gdzieś zniknęli. Wyszedłem z mojego pokoju poszukać Natalie. Pomcichu wszedłem na górny pokład i ją ujrzałem. Siedziała z kolanami pod brodę i patrzyła w gwiazdy. Normalnie idealnie! Potknąłem się lekko i prawie się wywaliłem, na co ona się obruciła, ale ja zastygłem w bezruchu aż nie odwróciła wzroku. Kiedy już miałem pewność że nie patrzy w moją stronę, wróciłem spowrotem do mojego pokoju i wziąłem kwiaty. Teraz albo nigdy! Po raz kolejny wszedłem na górę. Szedłem na paluszkach aby nie zwrócić uwagi dziewczyny i kiedy byłem już za nią. Powiedziałem zgadnij kto to? Zakrywając jej, wolną ręką oczy. 
- Hmm, bardzo trudne zadanie... Kathlee? -zaśmiała się
- Ej, bo się obraże! Chyba nie mam aż tak damskiego głosu
- no nie, nie masz Liam
- O patrz zgadłaś, że to ja! - dodałem na co ona się zaśmiała i powiedziała pod nosem głupol...
- No to patrz co ten glupol dla ciebie ma! - odsłoniłem jej oczy 

- Natalie -
- Hiszpania, wyspa -

Liam odsłonił mi oczy a ja zobaczyłam wielki bukiet czerwonych tulipanów... Wyszczerzyłam oczy i nie mogłam wydusić ani słowa. Jednak po chwili mi się udało
- Tto.. Dla.. Dla mnie? - chłopak uśmiechnął się i pomachał głową 
- Jezu Liam, a z jakiej to okazji? 
- no bo.. No wiesz... Chciałem Cię zaprosić na kolację a bałem się że jeden tulipannie wystarczy i..
- sugerujesz randkę? - zaśmiałam się na co on nie pewnie pomachał głową - z wielką przyjemnością - uśmiechnęłam się, a on jakby odetchnął z ulgą. 
Chyba nie dotarło do mnie to że Liam Payne, który skrycie mega mi się podobał właśnie zaprosił mnie na randkę... Mnie! 

* 3 dni później* 
- Kathlee -
- samolot - 

W tym momencie znów siedzę w tej cholernej maszynie i lecę tym razem do Londynu. Nasze wakacje na jachcie się już skończyły. Chłopacy muszą wyjechać, a ja i Natalie zostaniemy w domu i będziemy robić pewnie to co w Polsce. Filmy, długie rozmowy, zakupy, filmy, rozmowy, spanie, ogólnie bardzo dużo ciekawych rzeczy :) A tak wogóle to muszę poszukać jakiejś szkoły, ostatnio Louis mi się pytał. W końcu połowa lipca a ja nadal nic nie wybrałam... 


____________________________________________________________________________________
Cześć! Ugh.. Znowu muszę się tłumaczyć co? Nie wiem czemu tyle zajęło minpisanie tego rozdziału ale jakoś nie umiałam się do tego zabrać... Mam nadzieję że pomimo tego podoba się wam. Dziękujęza każdy komentarz i oczywiście proszę o jeszcze więcej :) w sumie żadnych spraw organizacyjnych nie mam, tak więc to chyba tyle :)
- Buźka Sophie :* - 

PS piszcie co myślicie na temat rozdziału i przypominam że można zadawać pytania bohaterom w komentarzach :)






piątek, 1 listopada 2013

Ważne! Proszę przeczytajcie!

Chciałabym wam wyjaśnić kilka spraw.
1)Wczoraj przyszły do mnie koleżanki i dorwały mojego iPada, na którym byłam zalogowana na bloggera. Chodzi o to, że "napisały rozdział" normalnie tak śmieszny że normalnie nie wiem czemu ja sięnie śmieję. Jest a właściwie był mega zboczony i wg. Usunęłam go od razu po tym jak go opublikowały ale niestety nadal wyświetla się na bloggerze, jeśli jesteś obserwatorem... Wyświetla się cały, bo był mega krótki. W każdym razie chciałam was za to przeprosić, prosić o to abyście najlepiej tego nie czytaly (chociaż teraz pewnie przeczytacie xd) głównie chodzi mi o to aby zapewnić was że to nie to napisałam a już napewno nie opublikowałam... 
2) rozdział czternasty: przepraszam że nie dodałam jeszcze, ale szczerze to nie mam go jeszcze napisanego. Myślę że pojawi się w niedzielę ;)
3) Akcja twitter - Myślę że większość z wasy widziaa teledysk do Story Of My Life, który vevo "przez przypadek" udostępniło W UK i PL. Mniejsza o to, na twitterze polki robią akcje #PolandThanksForTheSOML ucieszyłabym się bardzo jakbyście się wszystkie przyłączyły ! (Ja na tt- @ SophieStyles00 ). Konejną akcją jaką wymyśliły pewne dwie dziewczyny to akcja polegająca na tym aby w NIEDZIELĘ [dokładniej od 12] (będzie to akcja światowa, a wtedy jest oficjalna premiera teledysku na świecie) będzie polegać na tym aby tweetować #StoryOfMYLife oraz dołączać swoje zdjęcia z dzieciństwa http://twitlonger.com/show/n_1rqstse <- tu jest wszystko wyjaśnione ;)
Jeśli będziecie mieć chwilę to uważam że ta akcja może być bardzo fajna i super byłoby wziąć w niej udział, pod warunkem że weźmie w niej udzial dużo ludzi na całym świecie. Więc rozgłaszajcie to na swoich kontach, blogach, mówcie znajomym ,obojętnie ,bo w końcu kto da radę jak nie Polki, a zwłaszcza PolishDirectioners co? 
 Wracając do tej #PolandThanksForTheSOML to dzisiaj nawet Harry, Niall (oficjalni) i konto 1D obserwowało akcję! 
Mam nadzieję że zrozumiecie wszystko (ten nieszczęsny rozdział, to że dodam najprawdopodobniej dopiero w niedzielę) i że weźmiecie udział w akcjach ;D

POZDRAWIAM SOPHIE <3