- Kathlee -
- Poznań, Polska -
- Poznań, Polska -
Czy ja właśnie dowiedziałam się, że moim ojcem jest ktoś inny? Nawet już sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Najzwyczajniej w świecie czuję się oszukana. Dlaczego dowiaduję się tak ważnej rzeczy po osiemnastu latach mojego życia i do tego w dzień pogrzebu mojego ojca? Czy to dziwne, że jestem zła na moją rodzicielkę? Zachowanie mojej matki jest nie do przyjęcia. Jeśli już zatrzymała tak ważną sprawę, jak to, kto jest moim ojcem, to przynajmniej mogła już nic nie mówić do końca życia. Przynajmniej nie było by problemu. Nie chcę, żeby ktoś inny był moim tatą. To nazwisko Richard'a noszę i to on mnie wychował. Dlaczego teraz miałabym być córką kogoś innego? Czy ten cały Troy w ogóle wie, o tym, że ma córkę? Pamięta moją mamę? Czy chce mnie poznać? A Louis? Do jasnej cholery! Mógł mi to powiedzieć, skoro wiedział, że jest moim bratem. A czy on utrzymuje kontakt ze swoim biologicznym ojcem? Czemu nie ma jego nazwiska? Mam milion pytań, a w tym momencie nikt nie jest mi w stanie na nie odpowiedzieć. Nie chcę rozmawiać z mamą, mimo tego, że jestem ciekawa, ale jednocześnie przerażona. Co jeśli mój biologiczny ojcem jest seryjnym mordercą i siedzi w więzieniu? Nie, nie przesadzajmy... W każdym razie jestem rozczarowana. Rozczarowana postawą mojej matki. Miała romans, a do tego ukryła to, kto jest moim ojcem. Jak poczuł się mój tata, kiedy się o tym dowiedział? A może wiedział od początku? Nie, w końcu mama mówiła coś o tym, że zniósł TĄ wiadomość. No i się nie dziwię... To tak jakbym była matką jakiegoś dziecka przez osiemnaście lat i nagle dowidziałabym się, że to nie moje dziecko. Pomińmy fakt, że nie było by takiej możliwości, w końcu musiałabym je urodzić. Ale gdybym była facetem?
Dopiero, kiedy usiadłam pod drzewem w parku, w którym, nawiasem mówiąc, pierwszy raz się całowałam, coś mi się przypomniało. A właściwie ktoś. Harry. Czy ja teraz zachowuję się tak jak moja matka osiemnaście lat temu? Przynajmniej ja nie jestem w żadnym związku i nie mówię żadnemu facetowi, że będzie tatą, mimo, że wcale nim nie jest. Ale prawdą jest również to, że Harry nie wie, że to on jest prawdziwym ojcem moich dzieci. To znaczy nie rozmawiałam z nim na ten temat, ale przecież gdyby coś pamiętał, to by powiązał fakty, prawda? Nie chcę być jak moja mama, ale przecież mam powód żeby to ukrywać. Mogę się założyć, że Troy nie był w najsławniejszym zespole na świecie i nie robił kariery na skalę światową ani nie miał dziewiętnastu lat, prawda? Do tego mieli romans, a z Harry'm jesteśmy tylko przyjaciółmi. Co z tego, że jest dla mnie ważny? Jakoś nie wydaje mi się, aby był mną zainteresowany. I może jestem głupia, ale właśnie tak uważam. A nawet jeśli, to jestem w ciąży. Który dziewiętnastoletni facet chciałby niańczyć dwójkę dzieci plus ich matkę? Jeśli jakiegoś znacie, to wyślijcie mi jego numer telefonu, może zadzwonię.
Swoje przemyślenia przerwałam i gwałtownie poderwałam się na nogi, kiedy ujrzałam, kogoś, kogo kompletnie nie miałam ochoty teraz widzieć. Teraz i do końca swojego życia. Kamienną dróżką z telefonem w ręku drogę przemierzał mój kochany, idealny i cudowny były chłopak. Ojć, znowu skłamałam. Ale kiedyś serio tak sądziłam. Dopóki nie przekonałam się, jaki jest w rzeczywistości. Cóż, gdzieś czytałam, że kobiety kłamią średnio 180 razy na dzień. Wiedza bezużyteczna się kłania. Kamil szedł przed siebie nie zwracając uwagi na nic poza swoim telefonem, co ułatwiło mi trochę moją próbę schowania się w krzakach. Niestety, jak to w życiu bywa, zwłaszcza moim, upadłam na chodnik wysypując przy tym cukierki z kieszeni, które oczywiście wydając jakieś dźwięki, zwróciły uwagę blondyna. Chcąc jednak pozostać nierozpoznana potrząsnęłam głową, aby moje włosy zasłoniły mi twarz, ale to też mi się nie udało.
- Kogo ja tu widzę? Kathlee zawitała do naszego pięknego kraju. Miło cię widzieć.
- Bez wzajemności. Jaka szkoda.. - burknęłam i podniosłam się na nogi o własnych siłach, ignorując jego dłoń.
- Nie zmieniłaś się ani trochę.
- I dobrze. Wybacz nie mam czasu. - obróciłam się w przeciwnym kierunku, ale widać mamy jakiś dzień niespodzianek, bo zobaczyłam Louis'a biegnącego w naszą stronę. Czy ktoś wyjaśni mi do cholery, co on robi w Polsce? Stanął centralnie przede mną i zaczął głęboko oddychać.
- Kto to? - spytali obydwaj w tym samym momencie. Pomińmy, że w różnych językach.
- To jest - kontynuowałam po angielsku. Miejmy nadzieję, że tych lekcji mój "drogi przyjaciel" nie opuszczał w szkole - mój braciszek. - Louis oczywiście zrobił wielkie oczy, a ja prychnęłam pod nosem.
- Nie zgrywał głupiego, Lou. Od początku o tym wiedziałeś.
- Kathlee, ja na prawdę chciałem Ci powiedzieć, ale .. - podniosłam dłoń i mu przerwałam.
- Nie zaczynaj. To nie jest czas ani miejsce na tą rozmowę.
- Kto to? - mójkuzyn brat ponowił swoje pytanie
- Kamil, nie przedstawisz się?
- Czekaj. To jest twój były?
- No Louis Amerykę odkryłeś.
I dokładnie w tym momencie pięść Louis'a znalazła się na nosie Kamila. Oj nie, ale on biedny. Albo jednak nie... Ale wait. Za co to? Zmarszczyłam brwi odrobinę skonsternowana tą całą sytuacją. Jezuniu kochany, co jeszcze się dzisiaj wydarzy? Nim się spostrzegłam obaj leżeli na ziemi na przemian okładając się pięściami. Kiedy oberwał jeden to momentalnie drugi mu oddawał. Louis przekręcił się i teraz to on siedział na blondynie, zadając mu kolejne ciosy. Podeszłam, aby ich od siebie oderwać, ale zostałam odepchnięta na bok. Może mi ktoś powiedzieć, co się dzieje?
- Jeśli już doszliśmy do tej kwestii, ze Lee jest moją siostrą to to, jest za to, że ją skrzywdziłeś. - uderzył go centralnie w nos, a z niego momentalnie poleciała krew - za to, że ją zostawiłeś i za to, że ona kurwa jest w ciąży.
Zamarłam. Czy Louis właśnie powiedział Kamilowi, że jestem w ciąży? Czy on właśnie zasugerował to, że to on jest ojcem. Fuck. Fuck. Fuck. Myśl Kathlee, myśl! Spojrzałam na nich, ale teraz to Kamil zadawał ciosy mojemu bratu. Czemu nikogo oprócz nas tu nie ma?!
- Kamil zostaw go! - próbowałam go odciągnąć, powstrzymać, cokolwiek. Nieskutecznie. - Kamil!
Obok mnie zjawił się mężczyzna, którego widziałam pierwszy raz na oczy, ale bardzo mi pomógł, odciągając ich od siebie. Oboje wyglądali strasznie. Z nosów leciała im krew. Kamil miał coś z brwią, a Lou rozciętą wargę. Obaj podbite oko.
- Jak to do jasnej cholery jesteś w ciąży? - krzyknąłmilusi Kamilek
Dopiero, kiedy usiadłam pod drzewem w parku, w którym, nawiasem mówiąc, pierwszy raz się całowałam, coś mi się przypomniało. A właściwie ktoś. Harry. Czy ja teraz zachowuję się tak jak moja matka osiemnaście lat temu? Przynajmniej ja nie jestem w żadnym związku i nie mówię żadnemu facetowi, że będzie tatą, mimo, że wcale nim nie jest. Ale prawdą jest również to, że Harry nie wie, że to on jest prawdziwym ojcem moich dzieci. To znaczy nie rozmawiałam z nim na ten temat, ale przecież gdyby coś pamiętał, to by powiązał fakty, prawda? Nie chcę być jak moja mama, ale przecież mam powód żeby to ukrywać. Mogę się założyć, że Troy nie był w najsławniejszym zespole na świecie i nie robił kariery na skalę światową ani nie miał dziewiętnastu lat, prawda? Do tego mieli romans, a z Harry'm jesteśmy tylko przyjaciółmi. Co z tego, że jest dla mnie ważny? Jakoś nie wydaje mi się, aby był mną zainteresowany. I może jestem głupia, ale właśnie tak uważam. A nawet jeśli, to jestem w ciąży. Który dziewiętnastoletni facet chciałby niańczyć dwójkę dzieci plus ich matkę? Jeśli jakiegoś znacie, to wyślijcie mi jego numer telefonu, może zadzwonię.
Swoje przemyślenia przerwałam i gwałtownie poderwałam się na nogi, kiedy ujrzałam, kogoś, kogo kompletnie nie miałam ochoty teraz widzieć. Teraz i do końca swojego życia. Kamienną dróżką z telefonem w ręku drogę przemierzał mój kochany, idealny i cudowny były chłopak. Ojć, znowu skłamałam. Ale kiedyś serio tak sądziłam. Dopóki nie przekonałam się, jaki jest w rzeczywistości. Cóż, gdzieś czytałam, że kobiety kłamią średnio 180 razy na dzień. Wiedza bezużyteczna się kłania. Kamil szedł przed siebie nie zwracając uwagi na nic poza swoim telefonem, co ułatwiło mi trochę moją próbę schowania się w krzakach. Niestety, jak to w życiu bywa, zwłaszcza moim, upadłam na chodnik wysypując przy tym cukierki z kieszeni, które oczywiście wydając jakieś dźwięki, zwróciły uwagę blondyna. Chcąc jednak pozostać nierozpoznana potrząsnęłam głową, aby moje włosy zasłoniły mi twarz, ale to też mi się nie udało.
- Kogo ja tu widzę? Kathlee zawitała do naszego pięknego kraju. Miło cię widzieć.
- Bez wzajemności. Jaka szkoda.. - burknęłam i podniosłam się na nogi o własnych siłach, ignorując jego dłoń.
- Nie zmieniłaś się ani trochę.
- I dobrze. Wybacz nie mam czasu. - obróciłam się w przeciwnym kierunku, ale widać mamy jakiś dzień niespodzianek, bo zobaczyłam Louis'a biegnącego w naszą stronę. Czy ktoś wyjaśni mi do cholery, co on robi w Polsce? Stanął centralnie przede mną i zaczął głęboko oddychać.
- Kto to? - spytali obydwaj w tym samym momencie. Pomińmy, że w różnych językach.
- To jest - kontynuowałam po angielsku. Miejmy nadzieję, że tych lekcji mój "drogi przyjaciel" nie opuszczał w szkole - mój braciszek. - Louis oczywiście zrobił wielkie oczy, a ja prychnęłam pod nosem.
- Nie zgrywał głupiego, Lou. Od początku o tym wiedziałeś.
- Kathlee, ja na prawdę chciałem Ci powiedzieć, ale .. - podniosłam dłoń i mu przerwałam.
- Nie zaczynaj. To nie jest czas ani miejsce na tą rozmowę.
- Kto to? - mój
- Kamil, nie przedstawisz się?
- Czekaj. To jest twój były?
- No Louis Amerykę odkryłeś.
I dokładnie w tym momencie pięść Louis'a znalazła się na nosie Kamila. Oj nie, ale on biedny. Albo jednak nie... Ale wait. Za co to? Zmarszczyłam brwi odrobinę skonsternowana tą całą sytuacją. Jezuniu kochany, co jeszcze się dzisiaj wydarzy? Nim się spostrzegłam obaj leżeli na ziemi na przemian okładając się pięściami. Kiedy oberwał jeden to momentalnie drugi mu oddawał. Louis przekręcił się i teraz to on siedział na blondynie, zadając mu kolejne ciosy. Podeszłam, aby ich od siebie oderwać, ale zostałam odepchnięta na bok. Może mi ktoś powiedzieć, co się dzieje?
- Jeśli już doszliśmy do tej kwestii, ze Lee jest moją siostrą to to, jest za to, że ją skrzywdziłeś. - uderzył go centralnie w nos, a z niego momentalnie poleciała krew - za to, że ją zostawiłeś i za to, że ona kurwa jest w ciąży.
Zamarłam. Czy Louis właśnie powiedział Kamilowi, że jestem w ciąży? Czy on właśnie zasugerował to, że to on jest ojcem. Fuck. Fuck. Fuck. Myśl Kathlee, myśl! Spojrzałam na nich, ale teraz to Kamil zadawał ciosy mojemu bratu. Czemu nikogo oprócz nas tu nie ma?!
- Kamil zostaw go! - próbowałam go odciągnąć, powstrzymać, cokolwiek. Nieskutecznie. - Kamil!
Obok mnie zjawił się mężczyzna, którego widziałam pierwszy raz na oczy, ale bardzo mi pomógł, odciągając ich od siebie. Oboje wyglądali strasznie. Z nosów leciała im krew. Kamil miał coś z brwią, a Lou rozciętą wargę. Obaj podbite oko.
- Jak to do jasnej cholery jesteś w ciąży? - krzyknął
- Nie powinno Cię to obchodzić.
- No chyba powinno! Niech ponosi odpowiedzialność za swoje czyny! - wtrącił się mój braciszek
- Louis po prostu się już zamknij okay? Nie wiesz nic. Rozumiesz? Nie masz o niczym pojęcia i w ogóle jak miałeś czelność powiedzieć mu, o tym, że jestem w ciąży? To nie on jest ojcem. Rozumiesz? Nie on. Nie Kamil do cholery!
- W takim razie kto?
- Nie twoja sprawa - burknęłam i gwałtownie obróciłam się w drugą stronę. Chyba aż za gwałtownie, bo zakręciło mi się w głowie, ale szłam dalej. Chciałam być jak najdalej od nich obydwu. Jak najdalej od wszystkich. Upadłam.
- No chyba powinno! Niech ponosi odpowiedzialność za swoje czyny! - wtrącił się mój braciszek
- Louis po prostu się już zamknij okay? Nie wiesz nic. Rozumiesz? Nie masz o niczym pojęcia i w ogóle jak miałeś czelność powiedzieć mu, o tym, że jestem w ciąży? To nie on jest ojcem. Rozumiesz? Nie on. Nie Kamil do cholery!
- W takim razie kto?
- Nie twoja sprawa - burknęłam i gwałtownie obróciłam się w drugą stronę. Chyba aż za gwałtownie, bo zakręciło mi się w głowie, ale szłam dalej. Chciałam być jak najdalej od nich obydwu. Jak najdalej od wszystkich. Upadłam.
~ SEN ~
- Powinnaś na siebie uważać. - obróciłam się w stronę wydanego dźwięku i na chwilę zapomniałam jak się nazywam. Tym razem wcale nie byłam w jakiejś badziewnej niewygodnej sukni na żadnym zamku. Byłam na cmentarzu. Ubrana w zwykły, wygodny T-shirt i jeansy. Na jednym z grobów siedział mój tata. To znaczy mężczyzna, którego uważam za swojego tatę. Wiem, że to się nie dzieje naprawę, ale świadomość, że mogę z nim porozmawiać, nawet, jeśli tylko we śnie, jest niesamowita.
- Tata? - poczułam łzę, na policzku
- Nie płacz, słońce. Wszystko będzie dobrze. Przecież wiesz, że zawsze będę twoim tatą, nawet, jeśli nie biologicznym. Kocham Cię i zawsze będziesz moją małą córeczką. Nawet mając swoje dzieci - uśmiechnął się lekko.
- Skąd wiesz?
- Powiedzmy, że tam gdzie jestem, wieści rozchodzą się bardzo szybko. Ej, no proszę nie płacz, wiesz, że tego nie lubię. Wszystko będzie dobrze.
- Dlaczego kazałeś mi się wyprowadzić?
- Byłem głupi, skarbie. Zły, ale nie na ciebie. Na twoją matkę. A potem te wyniki badań. Nawet się z tobą nie zdążyłem pożegnać.
- Dlaczego nie dzwoniłeś?
- Przepraszam... Gdybym mógł cofnąć czas...
Podeszłam do taty i usiadłam obok, po czym przytuliłam się do niego.
- Nic się nie stało tatusiu. Wybaczam Ci to - powiedziałam cicho cały czas łkając.
- Proszę Cię nie płacz.
- Jak mam nie płakać? Mam osiemnaście lat. Jestem w ciąży. Mój kuzyn jest moim bratem. Mój tata nie jest moim tatą. Do tego nie żyjesz. Matka mnie oszukiwała, a Harry o niczym nie wie.
- Uwierz mi, że kiedyś wszytko się ułoży. Tylko mi zaufaj. Zawsze chciałaś mieć rodzeństwo, prawda? A ja już ci mówiłem, ze zawsze będę twoim tatą. Fakt, jesteś młoda, ale dojrzała. Zmieniłaś się od dnia, w którym opuściłaś Polskę. I to bardzo. Ciąża to nie koniec świata. Dasz sobie radę. A Harry - westchnął - powinnaś z nim pogadać.
- I co powiedzieć? "Cześć Harry, wiesz, że jestem w ciąży, prawda? Tak się składa, że to twoje dzieci, więc fajnie by było jakbyś odwołał wszystkie koncerty i najlepiej odszedł z zespołu, żeby zając się dziećmi mając dziewiętnaście lat"
- Kathlee, to jest twoje życia. Twoje decyzje, ale naprawdę chcesz popełniać błędy twojej mamy?
- Nie mam wyboru, tato...
- Zawsze jest drugie wyjście.
***
Ała! Zgaście to cholerne światło! Ale tu nie wygodnie. Gdzie ja jestem?
Musiałam odczekać kilka sekund, aż mój obraz się wyostrzy, bo jak do tej pory widziałam tylko wielką, białą plamę. O! Widzę zarys postaci. Brązowe włosy. Jeszcze jedna osoba. Kobieta w blond włosach. O nie.. Moja mama tu jest. Świetnie -.- A pomijając już ten fakt, to gdzie jestem? Rozejrzałam się wokół i dostrzegłam siwego mężczyznę siedzącego za biurkiem. Białe ściany. Jestem w szpitalu. Ale nie leże w żadnym łóżku i nie jestem do niczego podłączona. Dzięki bogu.
- Louis? - chłopak gwałtownie się obrócił w moją stronę - Co się dzieję?
- Jesteśmy w przychodni lekarskiej.
- To, to już zauważyłam... Co się stało?
- Zemdlałaś w parku. Więc przyniosłem Cię tutaj.
- I?
- Wszystko okay. Jesteś osłabiona. Prawdopodobnie zemdlałaś z nadmiaru stresu. To moja wina. Przepraszam. Nie powinienem był się wtedy odzywać.
- To nie twoja wina. Myślę, że ciąża, pogrzeb taty, wiadomość o biologicznym ojcu i bracie oraz spotkanie z byłym jednego dnia nie są dobrym połączeniem. Ale nie myśl sobie, że zapomniałam. To ty rzuciłeś się na Kamila i do tego powiedziałeś mu o .. - ugryzłam się w język. - Moja mama wie?
- Ja nic nie mówiłem. Jeśli nie chcesz, żeby wiedziała, to lepiej przerwijmy jej rozmowę z lekarzem...
- Szybko! Zrób coś!
Chłopak poderwał się z siedzenia jak jakiś opętany i w mgnieniu oka pojawił się przy mojej matce ciągnąc ja za rękaw w stronę wyjścia. Lekarz spojrzał się na niego jak na jakiegoś chorego psychicznie, ale tego nie skomentował i dobrze zrobił, bo nie mam zamiaru się kłócić z jakimś dziadem w szpitalu. W ogóle chcę stąd wyjść. Boże, co się ze mną dzieje? Jestem wkurzona, ale nawet nie wiem dlaczego.. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, odzyskując siły i wstałam z tego niewygodnego czegoś, na czym leżałam. Plecy mnie bolą. Jezuniu weźcie mnie stąd. Chcę do domu... Najlepiej do mojego pokoju w Anglii.
- Czy mogę wyjść? - spytałam się lekarza, który nie specjalnie przejmował się moją obecnością.
- Nie, bo jeszcze nie ustaliliśmy przyczyny pańskiego omdlenia. - I on chce mi powiedzieć, że jest lekarzem?
- Z tego, co wiem, powszechnie znanym faktem jest to, że w ciąży się mdleje, a zwłaszcza po dniu pełnym wrażeń.
- Jest Pani w ciąży? - on zgrywa głupiego, czy rzeczywiście jest taki tępy? Przepraszam, że obrażam starszego pana, do tego lekarza, no, ale ludzie! Jestem w przychodni, a oni nie zrobili mi żadnych badań? Jestem ciekawa czy on zna angielski... Dobra, nie o to chodzi.
- W takim razie mogę już iść?
- Nie. Musimy zrobić badania.
- A czy nie ja o tym decyduję?
- No tak, ale...
- Obiecuję, że pójdę do lekarza i zrobię wszystko, co konieczne, ale po moim powrocie do Anglii, dobrze? Naprawdę jestem zmęczona...
Mężczyzna głęboko westchnął, ale ostatecznie kazał mi coś podpisać i byłam wolna.
Wyszłam z gabinetu, podchodząc do Lou i mojej mamy, którzy siedzieli na krzesłach z założonymi rękami i naburmuszonymi minami. Pokłócili się? Świetnie. Jeszcze mi tego brakowało. Co za świetny dzień.
Musiałam odczekać kilka sekund, aż mój obraz się wyostrzy, bo jak do tej pory widziałam tylko wielką, białą plamę. O! Widzę zarys postaci. Brązowe włosy. Jeszcze jedna osoba. Kobieta w blond włosach. O nie.. Moja mama tu jest. Świetnie -.- A pomijając już ten fakt, to gdzie jestem? Rozejrzałam się wokół i dostrzegłam siwego mężczyznę siedzącego za biurkiem. Białe ściany. Jestem w szpitalu. Ale nie leże w żadnym łóżku i nie jestem do niczego podłączona. Dzięki bogu.
- Louis? - chłopak gwałtownie się obrócił w moją stronę - Co się dzieję?
- Jesteśmy w przychodni lekarskiej.
- To, to już zauważyłam... Co się stało?
- Zemdlałaś w parku. Więc przyniosłem Cię tutaj.
- I?
- Wszystko okay. Jesteś osłabiona. Prawdopodobnie zemdlałaś z nadmiaru stresu. To moja wina. Przepraszam. Nie powinienem był się wtedy odzywać.
- To nie twoja wina. Myślę, że ciąża, pogrzeb taty, wiadomość o biologicznym ojcu i bracie oraz spotkanie z byłym jednego dnia nie są dobrym połączeniem. Ale nie myśl sobie, że zapomniałam. To ty rzuciłeś się na Kamila i do tego powiedziałeś mu o .. - ugryzłam się w język. - Moja mama wie?
- Ja nic nie mówiłem. Jeśli nie chcesz, żeby wiedziała, to lepiej przerwijmy jej rozmowę z lekarzem...
- Szybko! Zrób coś!
Chłopak poderwał się z siedzenia jak jakiś opętany i w mgnieniu oka pojawił się przy mojej matce ciągnąc ja za rękaw w stronę wyjścia. Lekarz spojrzał się na niego jak na jakiegoś chorego psychicznie, ale tego nie skomentował i dobrze zrobił, bo nie mam zamiaru się kłócić z jakimś dziadem w szpitalu. W ogóle chcę stąd wyjść. Boże, co się ze mną dzieje? Jestem wkurzona, ale nawet nie wiem dlaczego.. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, odzyskując siły i wstałam z tego niewygodnego czegoś, na czym leżałam. Plecy mnie bolą. Jezuniu weźcie mnie stąd. Chcę do domu... Najlepiej do mojego pokoju w Anglii.
- Czy mogę wyjść? - spytałam się lekarza, który nie specjalnie przejmował się moją obecnością.
- Nie, bo jeszcze nie ustaliliśmy przyczyny pańskiego omdlenia. - I on chce mi powiedzieć, że jest lekarzem?
- Z tego, co wiem, powszechnie znanym faktem jest to, że w ciąży się mdleje, a zwłaszcza po dniu pełnym wrażeń.
- Jest Pani w ciąży? - on zgrywa głupiego, czy rzeczywiście jest taki tępy? Przepraszam, że obrażam starszego pana, do tego lekarza, no, ale ludzie! Jestem w przychodni, a oni nie zrobili mi żadnych badań? Jestem ciekawa czy on zna angielski... Dobra, nie o to chodzi.
- W takim razie mogę już iść?
- Nie. Musimy zrobić badania.
- A czy nie ja o tym decyduję?
- No tak, ale...
- Obiecuję, że pójdę do lekarza i zrobię wszystko, co konieczne, ale po moim powrocie do Anglii, dobrze? Naprawdę jestem zmęczona...
Mężczyzna głęboko westchnął, ale ostatecznie kazał mi coś podpisać i byłam wolna.
Wyszłam z gabinetu, podchodząc do Lou i mojej mamy, którzy siedzieli na krzesłach z założonymi rękami i naburmuszonymi minami. Pokłócili się? Świetnie. Jeszcze mi tego brakowało. Co za świetny dzień.
- Harry -
- Los Angeles, California, Stany Zjednoczone -
Siedziałem na hotelowym łóżku oglądając "Z kamerą u Kardashianów". Nie powiem, że jest to najlepszy program, który widziałem, ale zdecydowanie lepszy od "Dżoana i jej przyjaciółki", którym wcześniej katowała mnie Natalie, mówiąc, że musi się dowiedzieć kto będzie na ślubie Krupy. Ktokolwiek to jest. W ogóle, kto ogląda takie gówno? Gdyby nie to, że jacyś ludzie z tych "wyższych sfer", którzy ustalają i zatwierdzają wszystko, co dotyczy One Direction, zaplanowali mi jutro "super" dzień u rodzinki Kardashian, to bym tego nie oglądał, ale co? Kazali mi, to ja, jako ten "grzeczny", wykonuję ich rozkaz. W końcu siła wyższa. Jeśli liczą na jakiś kolejny "gorący romans" to ich zatłukę gołymi rękami. I nie żartuję. Dadzą czasem człowiekowi spokój. Dobra, mniejsza o to. W pewnym momencie do pokoju wpadł Zayn z telefonem przy uchu. Z jego postawy wywnioskowałem, że coś się stało. Co chwilę przytakiwał. Niestety, nie udało mi się wywnioskować, o co chodzi. Kiedy zakończył swoją rozmowę usiadł na jednej z dwóch komód, tym samym zasłaniając mi telewizor, ale nic nie mówiłem, bo niespecjalnie interesowało mnie czy Kim Kardashian pozbędzie się łuszczycy czy nie. Spojrzałem na niego wyczekując odpowiedzi.
- Pamiętasz imprezę w Hiszpanii?
- Którą?
- Tą w lipcu. Jak byliśmy z dziewczynami.
- No tak. Co się stało?
- Jakaś kobieta o nazwisku Felleving, czy jakoś tak zgubiła torebkę podczas ten imprezy.
- I..?
- Miała tam dwadzieścia milionów. - wytrzeszczyłem oczy
- Kto normalny trzyma 20 milionów w torebce?! Dobra, a co my mamy zrobić?
- Załatwić nagrania z monitoringu z jachtu.
- Po co?
- Ochrona sprawdziła jakąś kamerę z plaży, ale nic nie znaleźli. Podejrzewają, że może dowiedzą się czegoś z tych nagrań.
- Okay. Mam się tym zająć, czy ty to zrobisz? - zapytałem
- Jutro rano zadzwonię do gościa z ochrony i się podpytam.
_____________________________________________________________________________
Hej :) W sumie nic nie mam do ogłoszenia, ani nic z tych rzeczy, więc tylko
tradycyjnie dziękuję za ostatnie komentarze i ucieszę się jak również zobaczę je pod tym rozdziałem.
Dobra, szybkimi krokami zbliżamy się do końca pierwszej części. Co myślicie o rozdziale i całej
sytuacji Kathlee? I Harry'ego w sumie też...
Całuski :***
Sophie
Harry się dowie z nagrania?? Oby nie był zły...
OdpowiedzUsuńNiech kocha kate...
Kocham i czekam nn :*
a już myślałam że wszystko się wyda , mam nadziej że harry szybko się dowie :)
OdpowiedzUsuńOmg zapewnie dowie się z nagrania fajnie by było gdyby tak się stało :)
OdpowiedzUsuńO matko! Harry na pewno na nagraniu zobaczy co tam się wydarzyło.
OdpowiedzUsuńJeśli skojarzy fakty to dowie się, że jest ojcem.....OMG!
Mam nadzieję, że nie będzie zły czy coś...
Nie mogę doczekać się następnego.! Zapraszam do mnie! xD
Hahaha przekonamy się czy Harry jest na tyle inteligenty, żeby to posklejać w całość ;)
UsuńChyba, że tego nie zobaczy. Albo zobaczy. Ja tam nie wiem xd
Sophie :*
genialny rozdział :D
OdpowiedzUsuńyey nareszcie harry dowie się co tam się wydarzyło i mam nadzieję, że od razu się skapnie, że to jego dziecko, rozdział świetny:)
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE!!! JA CHCE , RZĄDAM I POTRZEBUJE NASTEPNEGO!!!! BOZIU DZIEWCZYNO! ALE SIE POROBIŁO!
OdpowiedzUsuńD.S. :*
Kobieto dodawaj szybko necta!! ;*
OdpowiedzUsuńHazza dowie sie pewnie z nagrania... Omfg czekam na wuecej i niech sie dowie najlepiej w nast . Rozdz. <3 weny i pozdro z Chorwacji <3
wikcia737
Jezu Harry pewne dowie się z nagrania co tam się wydarzyło!Co jeśli reszta to zobaczy?! Czekam na next
OdpowiedzUsuńProszę pisz już kolejny rozdział tak bardzo chcę żeby Harry i Kathlee byli razem
OdpowiedzUsuńHello everyone! (nie)
OdpowiedzUsuńJako, że nie dość, że wiem co będzie się działo za 27738 rozdziałów... (zazdrośćcie mi, bo to JA mam zaszczyt w słuchaniu jak Sophie myśli i w pomaganiu jej i w wiedzy co będzie dalej muahahahahaha) zapomniałam o komentowaniu... upsik
PRZECIEŻ KOMENTOWAŁAM, A RACZEJ DARŁAM RYJ, NA BIEŻĄCO, NA PRZERWIE KIEDY CZYTAŁAM Z TWOJEGO iPhone'a (wtf, po co ja to piszę)
Soooooooo wracając
Rozdział zajebisty, co tu wiele gadać... nie bez powodu Kamień cię lubi a mnie nie
Nie chce mi się jakiś swoich rozmyśleń pisać, bo jak to pani Wilczyńska mówi.. WE ARE LENIWI hehe
I hope, że szybko dodasz rozdział bla bla bla (tutaj, jak wiemy.. standardowa formułka)
Twoja
Najlepsza, najpiękniejsza, najgłpsza i najwredniejsza
CASNH
lub
Nana Aneyss
(Jak kto woli) ;*****
Oj no ktoś musi wiedzieć wcześniej xd
UsuńKamińska Cię lubi!! A nawet jeśli nie, to mnie też nie... I nie waż się zaprzeczać.
Formułka musi być! A jakby inaczej ;P
Zapomniałaś dodać,że jesteś SKROMNA.. :***
Może rozwiniesz myśl dlaczego Aneyss???
Twoja
SSSS
lub Sophie Grosses :)))
Thx za komentarz :))
Skarbie...
Usuńa może ty rozwiniesz myśl dlaczego Grosses??? Ojoj
Nie wiem czy czytelnicy/czytelniczki chcieliby się dowiedzieć...
Yours
CASNH
or
Nana Aneyss
Nie... Powiem tylko, że to połączenie kilku nazwisk, ale ćsiiiii it's a secret <333
UsuńSophie SSSS
or
Sophie Grosses
xx
Niech ci będzie...
UsuńA dokładnie 3 nazwisk
TO BD NASZ SECRET
CASNH
or
Nana Aneyss
jaki zwrot akcji widjerigijton *.* nie moge się doczekać nastepnego :))
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, ale powiększ czcionke, bo trudno się czyta: )
OdpowiedzUsuńhttp://want-cant-must.blogspot.com/
Kiedy można spodziewać się nexta?
OdpowiedzUsuńPostaram się dodać w weekend, ale nie obiecuję ;)
UsuńSophie
Super!Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Czy mogłabyś informować na tt o nowym rozdziale? @zuziatrawiska
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj rozdziałek? ;)
OdpowiedzUsuńRozdziałe świetny... powoli domyślam się co może być w następnym. Dodaj szybko :**
OdpowiedzUsuńHejka! Kiedy rozdział? ? ? CZEEKAM ;)
OdpowiedzUsuńD.S. :*
Kiedy dodasz następny rozdział?
OdpowiedzUsuńchciałabym dzisiaj, ale nie wiem czy mi się uda
UsuńSophie <333