wtorek, 13 maja 2014

Rozdział Dwudziesty Siódmy

- Kathee - 
- Yyymm... W powietrzu - 

Ostatnio w moim życiu wszystko działo się tak szybko. Nagły wyjazd z kraju, potem ciąża, teraz śmierć taty. To wszystko na serio jest bardzo przytłaczające. Podobno najlepsze lata życia właśnie trwają, a ja nie spędzę ich tak, jak zawsze chciałam. Nawet nie mam pewności, czy pójdę na studia. Oczywiście bardzo bym chciała, ale to będzie bardzo trudne. Boże! W co ja się wpakowałam?
Obecnie siedzę w bardzo wygodnym fotelu w samolocie. Jak zawsze mój nadopiekuńczy i rozrzutny kuzynek postanowił wykupić mi miejsce w pierwszej klasie, a ja jakoś wyjątkowo nie protestowałam, bo tutaj jest naprawdę o wiele, wiele wygodniej. Przed odlotem zadzwoniłam do mojej pożal się boże mamusi, która obiecała, że odbierze mnie z lotniska po moim przylocie. Tak naprawdę dopiero co wystartowaliśmy, a ja już mam tego kompletnie dosyć. Jedynym plusem tego wszystkiego jest to, że teraz przynajmniej nie boli mnie głowa i chwała za to Bogu, bo przysięgam, że gdyby tak było to bym się załamała. Nie jestem specjalnie śpiąca, dlatego założyłam na uczy słuchawki, puszczając jakąś smętną piosenkę Adele z mojego iPod'a i oparłam głowę o szybę, w której mogłam zauważyć tylko białe plamy, które były chmurami. Sentymentalne nuty piosenki skłoniły mnie do odrobimy wspomnień. Jedno szczególnie wywołało na mojej twarzy uśmiech, a za razem łzy. Nie płakałam, ponieważ było smutne. Płakałam ponieważ była to przeszłość, która już nie wróci.

- Tatusiu plossse... Chcę iść do wody! - niska blondynka w różowym stroju kąpielowym z wizerunkiem kotka hello-kity szybciutko biegła w stronę mężczyzny, który leżał na leżaku obok swojej żony. Również blondynki. To po niej mała Kathlee odziedziczyła kolor włosów i rysy twarzy. Właściwie ani trochę nie była podobna do swojego taty. Była kopią swojej mamusi. Pomijając intensywne niebieskie oczy, które wyróżniały ją ze całej rodziny. 
- Skarbie woda jest zimna - mężczyzna podniósł swój wzrok na swoją 3-letnią córkę, która z uśmiechem na twarzy ciągnęła go za rękę. 
- Ale plosse. Będzie fajnie. No chodź, tatusiu. - brunet w mgnieniu oka wstał z leżaka i szybko wziął dziewczynkę na ręce, na co ona radośnie pisnęła. Nie minęła minuta, a obydwoje pluskali się w chłodnej wodzie Bałtyckiego Morza. Mężczyzna podrzucał słodką blondynkę do góry, a następnie łapał ją tak, żeby nie zanurzyła się cała w wodzie. Kobieta na plaży widząc swojego męża z córką uśmiechnęła się szeroko i chwyciła za aparat, pstrykając im kilka zdjęć.

Jak to możliwe, że ten sam mężczyzna czternaście lat później wyrzucił mnie z domu i nie utrzymywał ze mną kontaktu? Co się nagle stało? Kiedyś miałam rodzinę jak z bajki. Wszystko było idealnie. Przyjęcia urodzinowe, o których marzy każda dziewczynka, wyjazdy na wakacje, zakupy z mamą. Wszystko szlag trafił, a ja nie umiem tego naprawić. Nie umiem cofnąć czasu i wrócić do podstawówki. Tak się niestety nie da. Mimo najszczerszych chęci. Chciałabym chociażby na chwilę wrócić do beztroskich chwil z dzieciństwa.

- Mamooo, czy mogę powiesić tego aniołka? Jest śliczny... - mała dziewczynka postanowiła pomóc rodzicom przy strojeniu choinki. Podobno niedługo będą święta i przyjedzie rodzina, nawet taka z innego kraju. Kathlee bardzo cieszyła się z tego powodu, o czym świadczył duży uśmiech na jej małej, dziecięcej twarzy. 
- Oczywiście skarbie, tylko uważaj, żebyś nie upuściła go na podłogę. - mała entuzjastycznie pokiwała główkę i stanęła na palcach, aby dosięgnąć wyższej gałęzi pięknego, zielonego świerku. Kiedy udało jej się wykonać swój cel, poczłapała na dużą brązową sofę i usiadła na kolanach swojemu tatusiowi. 
- Tatoooo, a czy gwiazdor przyniesie mi jakieś plezenty? 
- A byłaś grzeczna? - szybko kiwnęła główką 
- To nie musisz się bać, na pewno o tobie nie zapomniał. A teraz biegnij do łóżka, bo jutro musisz mieć siłę na zabawę z kuzynkami - pocałował dziewczynkę w jej blond włoski i biorąc na ręce odniósł do jej małego fioletowego pokoju. 

Na "ziemię" sprowadziła mnie młoda jasno włosa stewardesa, która pytała mnie co chciałabym zjeść na lunch. No tak, luksus pierwszej klasy. Poprosiłam o makaron w białym sosie, który otrzymałam po kilkunastu minutach. Był naprawdę zadziwiająco dobry, więc zjadłam z przyjemnością i powróciłam do swojego własnego świata słuchając muzyki.

***

Wiecie, że wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tęskniłam za Poznaniem? Uświadomiłam to sobie już w pierwszej minucie po opuszczeniu samolotu. Oczywiście Anglia jest cudowna, ale to tu się wychowałam i mam do tego miejsca sentyment. Moja mama tak jak mówiła czekała na mnie na lotnisku, szybko ją zauważyłam, ponieważ stała w pierwszym rzędzie wszystkich ludzi czekających na swoich bliskich. Oczywiście jak zawsze prezentowała się nienagannie. Wysoka szczupła blondynka o przerażająco ciemnych oczach stała ubrana w luźną białą koszulę z czarnymi wykończeniami, uśmiechając się serdecznie w moją stronę. Ja z trochę mniejszym entuzjazmem ruszyłam w jej stronę, witając się szybkim buziakiem w policzek. Nie będę się spoufalać z kobietą, która praktycznie o mnie zapomniała. No, w każdym razie można odnieść takie wrażenie. Muszę przyznać, że kobieta zdziwiła się widząc moje niezbyt czułe powitanie, ale ruszyła za mną w stronę wyjścia. Lewą ręką ciągnęłam swoją czarną walizkę, w której znajdywały się jeszcze ubrania z Los Angeles, a w prawej niosłam bagaż podręczny. Przystanęłam na chwilę, wzrokiem szukając srebrnego pasata mojej mamy. Kiedy byłam już przy samochodzie, moja matka znalazła się obok mnie i pospiesznie otworzyła bagażnik, abym mogła schować swoje torby. Z tylnej kieszonki mojego plecaka wyjęłam iPhon'a, którego kupiłam razem z dziewczynami i napisałam do wszystkich SMS, że szczęśliwie wylądowałam i jestem w samochodzie z mamą. 
- Dlaczego jesteś taka małomówna, skarbie?
- To zależy z kim rozmawiam i mówiłam Ci żebyś nie mówiła do mnie "skarbie", bo obie wiemy, że jest w tym gówno prawdy. 
- Nie mów tak, dobrze wiesz, że Cię kocham - obróciła się w moją stronę, w trakcie wyjeżdżania z parkingu na ulicę.
- Wydaję mi się, że rodzic, który kocha swoje dziecko nie wysyła go do innego kraju i nie odzywa się przez kilka miesięcy nawet w osiemnaste urodziny, prawda?
- Kathlee to jest skomplikowane, ja naprawdę chciałam do ciebie zadzwonić. - O serio? Chciała zadzwonić? Tylko szkoda, że tego ku*wa nie zrobiła! Dlaczego moja mama nie mogła być taka jak te wszystkie matki moich znajomych, alba ja te z filmów i książek? Czemu nie dzwoniła do mnie codziennie mówiąc, że za mną tęskni, że chcę mnie obok. Czemu nie wysyłała mi milion wkurzających sms z pytaniem gdzie i z kim jestem? Dlaczego nie chodziłyśmy razem do kina, ani na lunch? Ona woli chodzić na niego ze swoimi koleżankami, a przecież co ją interesuje życie jakiejś tam gówniary, prawda? Czemu po prostu nie mogło być tak jak kiedyś? Wcześniej było idealnie, a ja tego nie doceniałam.
- To mi to wytłumacz!
- Nie tu i nie teraz.
- A kiedy, jakbym mogła wiedzieć?
- Wieczorem. Teraz musimy jechać do domu i się przebrać. Za dwie godziny jest pogrzeb. - widziałam jak w jej oczach zbierają się łzy, sama też lekko się uspokoiłam, przypominając sobie jaki jest powód mojej wizyty w Polsce. Nie wiedziałam co powinnam zrobić, co powinnam teraz powiedzieć. Powinnam zacząć pocieszać moją rodzicielkę? Nadal byłam na nią zła, ale trochę było mi jej żal. Teraz będzie mieszkać sama w dość dużym domu, bez mężczyzny, z którym dzieliła życie przez dziewiętnaście lat. Którego kochała. Przynajmniej tak mi się wydaje, ponieważ zawsze sprawiali wrażenie szczęśliwego małżeństwa. Jedyne nad czym się zastanawiam to to, co stało się mojemu tacie. Co było przyczyną jego śmierci? 

***

Stałam ubrana w czarną sukienkę za kolana, patrząc na osoby, które stały naprzeciwko mnie, mimo, że wcale nie interesowało mnie kim są ci ludzie i co robią na pogrzebie mojego taty. Wielu z nich nie znałam. Jedną z tych osób była kobieta w blond włosach, która mogła mieć góra czterdzieści pięć lat. Gdy spojrzałam w dół, widząc opuszczaną trumnę z nieżywym ciałem mojego taty w kącikach moich oczu zebrały się łzy, które za wszelką cenę chciałam powstrzymać, ale nie było takiej siły. Popłynęły po moim policzku w momencie, kiedy dostrzegłam moją matkę. Fakt, nie była idealna. Byłam na nią zła, ale kochałam ją bardzo mocno i nie umiem tego powstrzymać. Serce mi się krajało widząc ją w takim stanie. Histerycznie łkała nie przyjmując do siebie tej smutnej prawdy. Cała się trzęsła, ręce jej drżały, a ustać na nogach pomagało jej dwóch mężczyzn mniej więcej w moim wieku. Dopiero kiedy dokładniej im się przyjrzałam, dostrzegłam, że jeden z nich to mój kuzyn - Paweł. Nie widziałam go wieki. Ale wyrósł! Drugiego za to nie kojarzyłam, ale pamięć w końcu jest zawodna. Szczerze mówiąc kilka minut później, gdy moja mama rzucała kilka czerwonych róż na dół, nie panowałam już nad moim płaczem i pozwoliłam łzom swobodnie spływać do moich zaróżowionych policzkach. Następna byłam ja. Zamknęłam oczy i szepcząc krótkie "Kocham Cie Tatusiu" rzuciłam na dół białą różyczkę, którą zdążyłam kupić. Następnie kilku pracowników cmentarza 
zaczęło zakopywać trumnę. Na wieki. Moja mama była zbyt zdruzgotana, aby wygłosić jakąś mowę, dlatego zaraz po modlitwie głos zabrałam ja. Kompletnie improwizując. Zanim stanęłam na środku otarłam sobie twarz od łez i względnie ogarnięta zaczęłam mówić:
- Zebraliśmy się tutaj dzisiaj na najsmutniejszej uroczystości. Wiele osób, w tym ja, będzie tęsknić za moim ojcem. Ja, jako jego córka, mogę powiedzieć tylko jedno. Był wspaniałym ojcem i nie zważając na ostatnie wydarzania wiem, że mnie mocno kochał. Tak jak ja jego. Nie mam pojęcia jakim był szefem, przyjacielem czy synem. Ale wiem jakim był tatą i nigdy nie zapomnę naszych wspólnych zabaw, mimo, że miały one miejsce  ponad dziesięć lat temu. - mówiłam całkowicie z serca. Jedna połowa ludzi była moją rodziną, drugiej kompletnie nie znałam. Po co miałabym kłamać? - Nie chcę teraz płakać, bo już go nie ma. Chcę się uśmiechać, bo był. - otarłam jedną ręką wilgoć, która zebrała się w kąciku oka i kontynuowałam - lecąc tu dużo wspominałam i przyznam, że dzieciństwo było najlepszym okresem mojego życia, głównie dzięki moim rodzicom - może trochę się zagalopowałam... - Chcę wierzyć, że Richard Millow nie opuści mnie, ani Was już nigdy i pozostanie w naszych sercach, i wspomnieniach za zawsze. Tych przyjemnych i tych nie do końca przyjemnych, ale wszyscy doskonale wiemy, że życie nie składa się tylko z miłych chwil, i choćby ta jest przykładem. -  uśmiechnęłam się bardzo lekko przez łzy i wróciłam na swoje poprzednie miejsce, pomiędzy siostrą mojej mamy - ciocią Beatą oraz księdzem. Ceremonia dobiegła końca. Ostatni raz spojrzałam na grób mojego taty i powolnym krokiem ruszyłam za resztą osób w stronę ulicy.

***

- Mamo czy mogłabyś już mi wytłumaczyć co miałaś na myśli w samochodzie?
- Kochanie, nie teraz.
- Tak teraz - nalegałam
Siedziałam na czarnym fotelu w salonie na przeciwko mojej mamy, która udawała, że czyta gazetę. Ja w tym czasie trzymając w ręku telefon pisałam z Natalie.
- To poważna sprawa i wymaga dużo wyjaśnień.
- Mamy dużo czasu. Ale dzisiaj. W sobotę mam lot powrotny.
- Wracasz? - gwałtownie podniosła swój wzrok znad gazety wprost na moją twarz, a jej intensywne czarne oczy przyglądały mi się z uwagą.
- Dlaczego jesteś taka zdziwiona? Nie zamierzam już tu wracać i jesteś temu sama sobie winna, mimo tego, że akurat za to dziękuję. To w Anglii jest moje miejsce. A więc słucham. - kobieta głęboko westchnęła i wstała z kanapy. 
- Chodź za mną.
Weszłyśmy do "gabinetu" mojej mamy, który nie był zbyt formalny. Jej pasją było malarstwo, a ten pokój był przeznaczony właśnie do tego. Trzymała w nim jeszcze inne swoje duperele, jakieś pamiątki itd. Nic się tutaj nie zmieniło od mojego wyjazdu, no może oprócz tego, że za sztaludze stało płótno z innym obrazem. Jak zawsze pięknym. Tym razem była to abstrakcja, namalowana w ciepłych barwach. Przymrużyłam oczy widząc jak moja mama schyla się do ostatniej szuflady regału i wyciąga jakieś pudełko. Wyglądało na stare, o czym świadczyły pogniecione rogi oraz to, że było sklejane taśmą. No okay. Stare pudełko, ale co to ma wspólnego z moim wyjazdem do Londynu? 
- Kathlee jedyne o co cię proszę to pamiętaj, że ja naprawdę bardzo Cię kocham,twój tata również mocno Cię kochał i proszę abyś z góry mi wybaczyła. Wiem, że to był wielki błąd, ale ja naprawdę tego żałuję. 
- Czego? 
Kobieta postawiła przedmiot na biurku po czym otworzyła pudełko, wyciągając kupkę listów i mi je podając. Nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale chwyciłam je i spojrzałam na pierwszy z nich. Angielska korespondencja mojej matki z jakimś mężczyzną o imieniu Troy. Wyjaśni mi w końcu o co chodzi?
- Razem z Richardem postanowiliśmy wysłać cię do Anglii, abyś poznała swojego brata, oraz ja chciałam przeczekać trudny okres twojego taty. Ta wiadomość bardzo nim wstrząsnęła, a do tego pogorszyły mu się wyniki badań. - wait, wait, wait! Jakiego brata do cholery? I jaka wiadomość? Nie przerywałam mojej mamie, mimo, że w mojej głowie kłębiło się miliard pytań. Kobieta widząc moje pytające spojrzenie, domyśliła się, że za dużo informacji pomija i kontynuowała.
- Miałam romans z pewnym mężczyzną podczas mojego związku z Richardem. Jeszcze zanim się urodziłaś. Nazywał się Troy Austen i - westchnęła - to on jest twoim biologicznym ojcem. - otworzyłam usta nie dowierzając temu, co właśnie usłyszałam, jednak mama nie dała mi czasu na to, abym cokolwiek powiedziała, bo zaczęła mówić dalej - Bardzo długo nie utrzymywałam z nim kontaktów, poza tym w tamtym czasie rozwiódł się i urwał kontakt ze swoi dzieckiem, dlatego nie wspominałam mu o tobie. Uznałam że będziesz dzieckiem Richarda i teraz wiem, że popełniłam wielki błąd nie mówiąc prawdy. Troy Austen jest również biologicznym ojcem Louis'a, ale jak już mówiłam, nie utrzymuje z nim kontaktów. To też był jeden z powodów, dla którego kazaliśmy Ci wyjechać. Twój tata na początku bardzo się wkurzył. Na mnie, nie na ciebie. On cię naprawdę bardzo kochał.
- Czy Louis o tym wiedział?
- Kathlee...
- Czy. Louis. O. Tym. Wie?! - zaakcentowałam każde słowo dokładnie
- Tak - szepnęła cicho 
Coś we mnie pękło. Nie mówiąc nic, w jednej chwili wybiegłam z tego pokoju głośno trzaskając drzwiami. Usłyszałam jeszcze cichy szloch mojej mamy, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Szarpnęłam za swoją bluzę, która wisiała na wieszaku przy drzwiach i wybiegłam z domu. 

(* Troy Austen to na serio biologiczny ojciec Louis'a. troy ma również jeszcze jedną córkę, ale ona nie będzie tu występowała)
______________________________________________________________________________
No więc.. Hej :) Z góry wielkie wielkie i szczere PRZEPRASZAM, zdaję sobie sprawę, że teraz przesadziłam z tym jak dawno nic nie dodawałam, ale na prawdę ostatnio wszystkie weekendy spędzałam u koleżanki, albo ona u mnie i tak jakoś wyszło. 
Chciałam podziękować za wytrwałość i MIŁE komentarze, które MOTYWUJĄ. Za to te poganiające mnie, niekoniecznie, ale zostawmy ten temat. 
Cóż.. Proszę o szczere opinie i komentarze :*
Wasza Sophie 

PS Miałam wspomnieć o mojej wspaniałej przyjaciółce Nanie, więc wspominam skarbie haha. A tak na serio to dziękuję, bo w pewien sposób przeanalizowałaś ten rozdział więc serio DZIĘKI <33333

Sophie 






24 komentarze:

  1. Cholera jasna! Sie rozpisałam i mi sie usunęło wszystkk noo... jestem padnięta więc napisze krótko. Rozdział świetny i mam nadzieje że w następnym będzie się działo!
    D.S. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc... zważając na to, że cały rozdział wysłałaś mi w kawałkach na fb nie musiałam go czytać.. i tak to zrobiłam, ale mniejsza o to
    JESTEM Z SIEBIE DUMNA, BO POKAZAŁAŚ MI PLANY NA NASTĘPNE ROZDZIAŁY!
    Obiecuję, że nie wypaplam!
    Sjshxbajsjakdhdjxjdkxn
    Tak.. te inteligentne słowa opisują ten rozdział idealnie!
    A teraz przepraszam, ale idę pisać defender! ;)
    Twoja
    Nana Anoyess (czy jak to tam było)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to się porobiło :D . Świetny rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. się porobiło ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się porobiło. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział szkoda że tak długo nie dodawałaś ale to nic jeaat wspaniały <3 czekam na następny i życzę motywacji *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest * sorki za literówkę

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam, bardzo uwielbiam czytać tego bloga, ale mam pytanie czy mogłabyś dodawać szybciej te rozdziały? Ale oczywiście jak byś się nie wyrabiała to nikt by do Ciebie nie miał żalu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. omg louis o tym wiedział o.O

    OdpowiedzUsuń
  10. Czudowny! Kiedy następny? Za tydzień? Za miesiąć? Zartuje ;D Pisz pisz i czekamy

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham tego ff i regularnie sprawdzam czy coś dodałaś... to iż jest trochę później dodany to nic nie szkodzi bo dłużej wyczekiwany to z większym zainteresowaniem czytany ... tak bardzo chcę wiedzieć jak to się potoczy dalej :)

    dziękuje ci bardzo że piszesz ... ilysm @Naya_5sos

    OdpowiedzUsuń
  13. nie moge doczekać sie nexta :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział :)

    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny rozdział ;**
    Nie mogę doczekać się następnego.
    Pozdrawiam i w wolnych chwilach zapraszam do siebie =)
    http://lose-hope.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Odpowiedzi
    1. Nie do końca dzisiaj, bo po północy, ale zanim pójdę spać. :)))
      Sophie

      Usuń