sobota, 30 listopada 2013

Rozdział Szesnasty

- Harry -
- Sydney, Australia -

Zaraz po tym jak wróciliśmy z Hiszpani wróciliśmy w sumie do codzienności. Rozmawianie z fanami, którzy rozpoznali cię na ulicy, wywiady, koncerty... Co prawda mamy wakacje ale musieliśmy wyjechać na nie całe 2 tygodnie, ponieważ w ramach trasy koncerowej którą nawiasem kończymy właśnie za równe 10 dni mamy zaplanowane kilka koncertów i wywiadów a potem wracamy do domu i znowu mamy wolne. Obecnie jesteśmy w Australii a dokładbiej w hotelu. Ja leże na łóżku w pokoju i nie wiem co robić, jest 4.00 nad ranem wszyscy pewnie jescze śpią. Ugh po 3 latach powinienem się już przyzwyczaić do zmian stref czasowych. A od pierwszysch wyjazdów to się nie zmieniło, przez pierwsze 2 dni nadal funkcjonuje według innej strefy czasowej. Wogóle kto to wymyślił? Ta wiem to przez to że Ziemia się kręci no ale i tak nie nawidze zmian czasu... No to albo zostaje w łóżku, nie to odpada... Idę pobiegać! Tak, zdecydowanie jest to lepsza perspektywa na spędzenie poranka, niż leżenie w łóżku. Ubrałem spodnie i bluze po czym wyszedłem z pokoju zabierając jeszcze tylko słuchawki i telefon. Biegałem dość długo rozmyślając przy tym o dosłownie wszystkim, po prostu o tym co mi przyszło do głowy, jak zdążyłem zauważyć większość moich myśli zajmowała pewna blondynka o pięknych niebieskich oczach i imieniu Kathlee... Tak szczerze to co ja mam powiedzieć? Co do niej czuje? Jest dla mnie ważna, zależy mi na tym by była szczęśliwa ale jednak się boje. Czego? Nie wiem, boję się stracić przyjaciółke... Czy ją kocham? Nie, to by było nie dorzeczne. Nie mogę kochać kogoś kogo poznałem niecały miesiąc temu. To by było dziwne... Jednak - nie chce widzieć jak płacze, bo wtedy ja robię się smutny, uwielbiam jej uśmiech, oczy, w które mógłbym patrzeć cały czas. Widząc ją mam ochotę ją przytulić i nigdy nie puścić. Co ja bym oddał, żeby po raz kolejny poczuć smak jej ust... Zależy mi na niej! W sumie to już tęsknie.. O kurwa! A jednak ją kocham...

- Kathlee -
- Londyn, Anglia -

Obudziłam się w środku nocy. Nie zmróżyłam oka od wieczora, poprostu nie mogłam zasnąć. Dziewczyny leżały rozwalone na moim lóżku a ja nie miałam kompletnie miejsca. Nie chciałam ich budzić, wiedziałam, że poprzedni dzień dla nich również był bardzo trudny. Nie ustaliłyśmy w sumie wszystkiego dokładnie ale mam pewność, że dochowają tajemnicy, ufam im. Najciszej jak tylko potrafiłam wstałam z łóżka, sztuchając przy tym delikatnie głowę El. Dziewczyna przebudziła się na chwile ale zapewniłam ją że wszystko w porządku i kazałam spać dalej. Ta jak zabita od razy opadła na łóżko. Ja za to wyszłam z pokoju, zamykając przy tym drzwi. Wyszłam na korytarz i zeszłam schodami na dół. Nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki i usiadłam na kanapie. W sumie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Czułam, że nie dam rady ukrywać ciąży zbyt długo ale postaram się to zrobić jak tylko długo się da. Szczerze mówiąc nie wiem co by się stało gdyby Harry, niewiadomo skąd dowiedział się prawdy. Chociaż po ci wybiegać tak w przyszłość? Gdzie się podział mój optymizm? Odstawiłam szklanke na blat kuchenny i skierowałam się schodami na górę. Nie pytajcie mnie co mną kierowało, bo naprawdę nie wiem ale weszłam do pokoju Harrego i usiadłam po turecku na jego łóżku. Miałam silną potrzebę wygadania się. I wtedy coś sobie przypomniałam. Położyłam moją prawą rękę na brzuchu i się lekko uśmiechnęłam
- wiesz, jak będziesz podobny albo podobna do twojego taty to mam przerąbane...- zaśmiałam się lekko
- boje się troche wiesz? Wiem, że jestem bardzo młoda, ale obiecuje ci skarbie, że postaram się być najlepszą mamą jaką tylko potrafię - w tym momencie poczułam jedną, samotną łzę na moim policzku. Sama nie wiem dlaczego. Nie byłam smutna, może to dlatego, że po raz pierwszy w życiu odezwałam się do swojego dziecka, może dlatego że się o nie bałam, poprostu nie wiem czy poradze sobie w roli matki. Mam 18 lat. Boże w co ja się wkopałam? Nie chodzi mi o to że zmarnuje sobie życie, już kocham to dziecko ale ja sama nadal potrzebuje rodziców, których nawiastem mówiąc nie ma przy mnie, a w przeciągu dziewięciu miesięcy sama mam się stać matką. Poprawka- już nią jestem. 
Nie miałam już siły ani ochoty na dalsze rozmyślanie nad moją przyszłością, bo pytań było wiele. Naprzykład co ze studiami? Gdzie zamieszkam? Naprawdę nie chciałam jeszcze bardziej się dołować, a już i tak miałam fatalny dzień. Opadłam na łóżko. Poczułam tak bardzo charakterystyczny zapach - zapach ojca mojego dziecka, nieświadomego ojca mojego dziecka. Nie byłam specjalnie zmęczona ale pod wpływem zapachu zdążyłam się uspokoić i po chwili już spałam. 

~SEN~

- No gratuluje Kathlee! - uśmiechnęła się blondynka imieniam Lee
- Wiedziałaś prawda? 
- O czym? 
- Nie zgrywaj głupiej. Nie chce się kłucić, bo nie mam na to ochoty, siły ani chęci! Wiedziałaś, że jestem w ciąży.
- Owszem, wiedziałam - lekko się uśmiechnęła - nie mogłam Ci powiedzieć, z resztą nie uwierzyłabyś, chyba nie sądzisz że nie zauważyłam tego, że za mną nie przepadasz... 
- To nie tak, ale strasznie działasz mi na nerwy. Zjawiasz się w śnie. Później musiałam zajmować się jakąś dziewczynką... - przerwałam bo coś cobie uświadomiłam- próbowałaś mi powiedzieć... - Lee kiwnęła tylko lekko głową a potem zniknęła. Ja pojawiłam się w jakimś pomieszczeniu. Dużym. Ściany były zrobione z cegieł, było dość ponuro. Zauważyłam dużo regałów z książkami, najprawdopodobniej byłam w jakiejś bibliotece. Dużej, potężnej bibliotece z setkami ksiąg. Tylko po co? Odkąd pamiętam nie czytałam zbyt dużo więc jakoś nie ciągnęło mnie do zagłębienia się, w którejś z lektur, jednak jedna ksiąga przykuła moją uwagę. Podeszłam bliżej i wspięłam się na palce aby ją chwycić. Już miałam ją w ręku, kiedy ta spadła na podłogę. Spojrzałam na dół, lekko się zgdziwiłam kiedy zobaczyłam otwartą księgę a wniej... Moje zdjęcie razem z mamą na placu zabaw, miałam wtedy najwyżej 4 latka. Wydawałam się bardzo szczęśliwa. Lekko oszołomiona tym co odkryłam podniosłam książke i poszłam usiąść na bujanym fotelu, który znajdował się w rogu pomieszczenia. Otworzyłam ją na pierwszej stronie. Były tam zdjęcia mojej mamy, ale nie było tam mojego taty. Obok mojej mamy znajdywał się inny mężczyzna, którego kojarzyłam ale naprawdę nie wiedziałam skąd, mógłby to być jakiś mój wujek albo znajomy rodziców. Nie przejęłam się i obróciłam kartkę na drugą strone. Znowu ten facet z moją mamą, tylko teraz było bardziej wyraźne zdjęcie. On ją przytulał. Nie to nie możliwe, żeby moja mama miała kogoś przed moim tatą. Nigdy nic o tym nie wspominała. Przyjrzałam mu się dokłaniej.
- LOUIS?!
Walnęłam się otwartą dłonią w głowę. To nie był mój kuzyn. No bo jakim prawem? To jego tata, ale do jasnej cholery czemu on całuje się z moją mamą?! 
- Lee! Lee! Proszę przyjdź tu! Błagam... - zaczęlam się wydzierać, poczekałam kilka chwil a przedemną stała wysoka blondynka
- W czym mogę ci pomóc Kathlee? - spytałam z uśmiechem
- Dlaczego moja mama całuję się z moim wujkiem?!
- Hm..wiesz, wydaje mi się, że nie jest to temat,na który powinnaś rozmawiać ze mną. Ale Kathlee właśnie tu kryje się rozwiązanie czegoś co cię trapi.
- Czego?
- Kogo Ci teraz brakuje? - spytała poważnie. Za to ja zaczęłam się chwilkę zastanawiać.
- Tak szczerze to Harrego - powiedziałam bardzo cichutko
- Okay... - jej mina... Hmm. Była lekko dziwna - Chodziło mi bardziej o rodziców... Porozmawiaj ze swoją mamą - odrzekła i spojrzała na mnie
- Nie, nie mam na to ochoty. Jak mnie zostawiła to ja nie będę błagać o litość.
- Jak chcesz- odetchnęła głęboko - Ja cię do niczego nie zmuszę. Ale nie popełnij tego samego błedu co ona.
- Jakiego błędu? O czym ty mówisz? - nie było już jej. Znowu zniknęła w najgorszym momencie! Usłyszałam jeszcze tylko "Porozmawiaj z nią". Zakręciło mi się lekko w głowie i znowu byłam w realnym świecie.
--------------------
Obudziłam się. Znowu się obudziłam po śnie, który wydawał się tak realny. Była  dopiero szósta nad ranem a mi nadal chciało się spać. W jednej chwili opadłam ma poduszkę Stylesa i ponownie zasnęłam. 

Tym razem nic mi się nie śniło i powiedzmy że nie przeskadzało mi to. Obudziłam się a właściwie to ktoś mnie obudził. Zabije! - otworzyłam oczy, aby sprawdzić komu zawdzięczam pobudkę- no w sumie to za dużego wyboru nie było. W progu stała El z budzią otwartą chyba tak szeroko, że spokojnie zmieściłaby całą pomarańcze... 
- Co się tak gapisz? -spytałam, ta wiem dość nie miło ale ale ona mnie obudziła
- A nic.. Szukałyśmy Cię z Nati. Trochę się nawet wystraszyłyśmy jak ciebie nie było, jest po 15... Ale wiesz tu się ciebie nie spodziewałam. Wiesz że tu są jakieś cztery jak nie więcej pokoje gościnne nie?
- I kto to mówi? Nie ja rozwalałam się na moim łóżku.
- Ojć... 
- Dobra, wybaczam Ci xd ale musisz mi zrobić omlet! I sok marchewkowy! A na deser sernik! - zaśmiała się ale w efekcie końcowym zgodziła się, pod warunkiem że sernik zjemy na mieście. Ja przystałam na tą propozycję po kilku sekundowym namyśle a potem wygramoliłam się z łóżka, poprawiłam pościel i wyszłam wraz z dziewczyną z pokoju. Potem udałam się do swojego pokoju w celu przebrania się oraz umycia twarzy. Kiedy ubrałam się w jane jeansy i blado-różową bluzke zeszłam na dół. Faktycznie poczułam zapach omletu. Momentalnie zgłodniałam. El stała w kuchni i przygotowywała moje późne, no bardzo późne śniadanko! Natalie była w salonie i z tego co udało mi się wywnioskować rozmawiała przez telefon. Aż wyplułam sok, który piłam gdy usłyszałam jak moja przyjaciółka zakończyła rozmowę nazywając swojego chłopaka skarbem. Ona? Nati? Moja Nati? Podeszłam do niej, po drodze z palcy prawej dłoni tworząc "pistolet" po czy wymierzyłam w nią 
- Kim jesteś? Co zrobiłaś z Natalie? Jestem w stanie zapłacić okup (jeśli jest w granicach 10 tysięcy, bo chyba tyle mam obecnie na koncie) tylko proszę nie zabijaj jej! - ona za to podniosła brwi do góry, chyba nie wiedząc o co mi chodzi
- Natalie, którą znam nie nazwała by chłopaka skarbem! 
- A skąd wiesz z kim gadałam?
- Yyy... Mam dar! Po za tym nikogo byś tak nie nazwała - przewróciła oczami i głeboko odetchnęła po czym chwyciła mój kubek i napiła się z niego. 
- Liam mówił, że pod koniec trasy jest jakaś impreza i że fajnie by było jakbyśmy się pojawiły. A tak właściwie to nie dał nam wyboru. Mamy tam być.
- Gdzie? - spytała El, która weszła do salonu niosąc talerz pyszności, które były dla mnie!
- Na imprezie z okazji zakończenia trasy
- A tak słyszałam. Za 10 dni w Los Angeles z tego co pamiętam. No nic, trzeba będzie polecieć - stwierdziła kładąc mi przed nosem talerz - Smacznego!
- Dzięki :) 

- Zayn - 
- Sydney, Australia - 

- Wychodzicie za 5 minut! - usłyszałem krzyk naszego managera, który dzisiaj chyba wstał lewą nogą. Wydziera się na nas od rana, a przecież 5 minut to dużo czasu. Albo zaczął wrzeszczeć bo Louis wywalił przez okno bokserki Harrego, który spał, prosto w tłum fanek, które stały pod hotelem. No co jakaś nagroda im się należy. Chociaż nie wiem czy chciałbym dostać bokserki Harrego.. Ale kit z tym. 
- Zayn do cholery! 2 minuty! 
- Już idę - burknąłem do siebie i pobiegłem z kubkiem kawy, którą aktualnie piłem w strone wyjścia na scenę. Nagle poczułem że moja kawa znajduje się na moim białym T- shircie. Spojrzałem na koszulkę a potem na dziewczynę, która zaczęła mnie przepraszać
- Victoria?!
- No.. Tak a skąd wiesz? 
- Wylałem ba ciebie sok na imprezie... 
- A no tak. Zniszyłeś mi sukienkę! 
- Oj no przepraszam! A ty mi bluzkę!
- Zayn! Masz minutę! Ja zaraz w kosmos wylecę! - znowu Paul
- Przepraszam Cię, ale muszę lecieć.- zrobiłem krok ale się obruciłem - a no i nie mart się nie gniewam się o tą bluzkę- powiedziałem w kierunku dziewczyny. Ona tylko "fuknęła" 
- Do zobaczenia! - krzyknąłem i pobiegłem w stronę chłopaków
- Coś ty zrobił? - spytała Lou, nasza stylistka, patrząc na moją bluzkę
- Długa historia
- Czekaj tu, zaraz ci przyniosę nową - powiedziała szybko i już jej nie było
- Wchodzicie za 5,4,3,2 - nie miałem co zrobić. Zdjąłem szybko T-shirt, gdyż poczułem że jadę na góre i rzuciłem ją prosto na głowę Paul'a. Przez przypadek oczywiście, ale należało mu się xd. Tak więc powitałem Sydney bez górnej części garderoby...

____________________________
Hej! Naprawdę was przepraszam, że tak długo nie dodawałam ale nie wiem nie byłam w stanie nic napisać. Postaram się to jakoś wybagrodzić :) Naprawdę dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu że były bardzo miłe i po prostu było ich dużo więc DZIĘKUJĘ ;) 
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, za jakieś błedy przepraszam. Pisałam większość ba telefonie ale jak "dorwe" laptopa mamy to popoprawiam będy :) tak wiem Halina - Wiktoria mnie zabije za literówki xd
Całuski Sophie xx


18 komentarzy:

  1. Boski *-* Czekam aż chłopaki przyjadą z tego wyjazdu. Mówiłam Ci że jesteś genialna? Jak nie to teraz wiesz. Czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie Lee chodzi o to, że jej mama nie powiedziała temu prawdziwemu ojcu Kathlee, że jest jej ojcem i nie chce żeby Kathlee zrobiła to samo... Ale jeśli chodzi o Louisa to się troszkę pogubiłam :(..
    Rozdział świetny i mam nadzieję że następny dodasz jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej o co kaman z Lou? Bo się pogubiłam ;)
    Rozdział jest fantastyczny :) już nie mogę się doczekać kolejnego. Literówek jest parę, ale co tam. Mi to nie przeszkadzało :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Walnęłam się otwartą dłonią w głowę. To nie był mój kuzyn. No bo jakim prawem? To jego tata" - chodziło o to że to tata Louisa ;) Mam nadzieję że już wiesz o co mi chodziło ;) Cieszę się, że Ci się podoba. Biorę się za pisanie 17 :)
      Sophie xx

      Usuń
  4. Chyba nie ogarniam... Ale to pewnie przez ten durny sprawdzian z przyrody. Będę musiała to przeczytać jeszcze raz...
    Ale i tak mi się podobało (jak zwykle)!!!
    :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj będziesz musiała xd Już ja osobiście Ci wręcze telefon z rozdziałem na religii xd A tak wg to nie jest tak źle z tej przyry ;) Nawyżej może Cię "boleć brzuch" rano w poniedziałek hahaha :D A jak nie to się ucz, żebyś mi mogła podpowiadać xd
      Sophie xx

      Usuń
  5. Tak zabije Cię za literówki. Ale uratuje cię perspektywa Zen‘a <3. Kocham Cię za to. Jprdl ogólnie zajebisty rozdział ale przejdzy do ważnych rzeczy. Kiedy idzemy na 3 część? To jest very ważne. ale ogolem rozdzial jprdl szkoda gadac zajebisty i masz talent czego ja osobiscie nie mam. Jprdl Louis bratem Kathlee? Jak się domyślam.
    XXXX Lena <3 Halina jak chcesz <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu jaki świetny! Czekam na kolejny ;3 szybko, szbyko xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale ZAJEBISTE TO JEST!!!! Kiedy następny rozdział? Dziękuje że piszesz! :* / D.S.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałam pisać kiedy kolejny ;) Mam nadzieję że jeszcze dzisiaj dodasz <3

    OdpowiedzUsuń
  9. A będzie dzisiaj (7.12) albo jutro (8.12) next? :D
    /D.S./

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero przed chwilą włączyli mi prąd i internet ale będę teraz pisać więc powinnam dodać wieczorem ;)

      Usuń
  10. Dodałaś ten rozdział już wcześniej, to dlaczego pisze ze dodałaś go dzisiaj (8 grudnia)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ poprawiałam kilka literówek i się zaaktualizowało :)
      Sophie xx

      Usuń
  11. Myślisz że jest szansa że jeszcze dzisiaj się pojawi? ;) (czekam i nie mogę wytrzymać)
    Wiem że troszkę robie sie natrętna i wgl ale już w miejscu usiedzieć nie moge :D
    Jak tak czekam wymyślam sobie troche dalszego ciągu i to co w moich myślach się najlepszeko utworzyło i z czego sie śmiałam dłuugooo to to że ona w chodzi w środku nocy tam do domu chłopaków i zaspany Liam wchodzi i pyta sie jej co ona tu robi a ta odpowiada że chciała zobaczyć czy mają ogórki. HAHAHAHA Chciałam sie tym podzielić bo uznałam że to dziwne i można sie pośmiać xD hHHAHAHAHAHAHAHAHAH Kocham. D.S. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam już połowę ;) Zrobie wszystko co w mojej mocy by dodać dzisiaj :)
    Czytam twój komentarz i takie WTF?! OGÓRKI? hahahaha xd
    Sophie xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki że piszesz ;) i czekam :D
    Moja myśl mnie dopadła zaraz po obiedzie więc... ;)
    Kocham. D.S.

    OdpowiedzUsuń